ewar pisze:Zauważyłam, że co chwilę pojawia się na forum kot z białaczką.Czy to znaczy, że wcześniej aż tak nie chorowały? Nie, tylko nie były testowane.Założę się, że w wielu nawet forumowych domkach mieszkają białaczkowce i opiekun o tym nie wie, żyje w nieświadomości.Czasem się zastanawiam, czy tak nie jest lepiej, sądząc po tym, co się dzieje, kiedy test wychodzi pozytywny. Kot sobie żyje spokojnie, nic mu nie dolega, je, kuwetkuje , bawi się, a opiekun panikuje, ziewnięcie kota powoduje natychmiastową wizytę u weta.O ilości podawanych specyfików nie wspomnę.A już białaczkowy tymczas to gorzej niż atak szarańczy.Zaadoptowanie bowiem kota FeLV+ graniczy z brawurą.Mam FeLV-ki i radzę sobie, u weta ostatni raz byłam w maju.Nie wiem natomiast, czy dałabym radę z kotem nerkowym.Czytam wątek PcimOlki, który opiekuje się takim kotkiem i nie mogę wyjść z podziwu.Moje trzy białaczkowce razem wzięte to pikuś.Będę o tym pisać przy każdej okazji, bo szkoda mi FeLV-ków, które zupełnie niesłusznie nie mają szansy na domek.
ewar,sama zawsze piszesz że Twoje koty nie mają problemów z jedzeniem,jedzą z apetytem,kupki ładne.Nie masz potrzeby by latać do weta.Nie kracz bo los czasem się odwraca.