Klub kotów wiejskich wychodzących.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt maja 06, 2005 10:06

Wpływ pogody na chęć do wychodzenia.
Dziś rano przez ciemne chmury przebiło sie wreszcie słońce.
Ale koty nie paliły się do wycieczek.
Miluś wyszedł po sniadaniu na szybkie siku a po chwili stał juz pod drzwiami. Wpuszczony - zwinął się na łozku w sypialni w idealną kuleczkę i chrapie. Rzadkość o tej porze.
Maksiunio poł godziny stal przy otwartych drzwiach i namyślał się, czy wogole przekroczyć próg. W koncu wyszedł, ale wyjątkow niemrawy był. Nie wiem, czy to z powodu mokrej trawy, czy ciasno zapiętych szelek.

A jak u Was?

nongie

 
Posty: 2164
Od: Nie wrz 26, 2004 14:39

Post » Pt maja 06, 2005 11:26

nongie pisze:Szkoda myszy.....zabralas?


Co Ty, Mrunia była szybsza. Umknęła ze zdobyczą pod świerk i tylko usłyszałam trzask łamanych kosteczek. No niestety, życie bywa brutalne. Czasami uda mi się przechwycić nieplanowany prowiant i wtedy jest straszna awantura :o :o :o .
Obrazek
Mrunia=Mrunisia=Mrunieczka

brynia22

 
Posty: 430
Od: Czw mar 10, 2005 18:30
Lokalizacja: Siedlce

Post » Pt maja 06, 2005 11:35

nongie pisze:Wpływ pogody na chęć do wychodzenia.
Dziś rano przez ciemne chmury przebiło sie wreszcie słońce.
Ale koty nie paliły się do wycieczek.
Miluś wyszedł po sniadaniu na szybkie siku a po chwili stał juz pod drzwiami. Wpuszczony - zwinął się na łozku w sypialni w idealną kuleczkę i chrapie. Rzadkość o tej porze.
Maksiunio poł godziny stal przy otwartych drzwiach i namyślał się, czy wogole przekroczyć próg. W koncu wyszedł, ale wyjątkow niemrawy był. Nie wiem, czy to z powodu mokrej trawy, czy ciasno zapiętych szelek.

A jak u Was?


Ehh, :wink:

Wczoraj wieczorem u nas byl jakis koszmar-psy i koty jakby je szerszen ugryzl-taki naped aby wyjsc z domu. Co zlapalam jedno to drugie ucieklo. No a juz Antos to przeszedl samego siebie. :? Trzy razy mi uciekl i tak galopowal pod iglaki ze szkoda slow-jak mlode kocie. Fiona tak dala drapaka, ze myslam ze zawalu dostane. Jak uciekla po 21-szej-nura takiego z plotu dala za Filutem, na sasiednia dzialke(nikt tam jeszcze nie mieszka) ze szukalismy ja z mezem przez dwie godziny-kot zapadl sie pod ziemie :wink: Filut dawno juz wrocil a jej nie ma. Ogrzalam sie w domu i mialam isc szukac dalej-przed godz. 24-ta bylo a tu-puk, puk do okna-zadowolona panienka jest. :D Cala, zdrowa, czysta, sucha 8O No nie wiem gdzie ona byla-moze w budce kociej-fakt nie sprawdzilam-ale jak ja sie wola to nawet zaspana przybiega.

Maz przez plot przelazil aby ja szukac-tam u sasiada. Tam malutki stawik jest i zaby tak sie goduja ze jeden rechot. Ale jej tam nigdzie nie bylo.

Maz po jej powrocie powiedzial,ze nie bedzie jej wiecej szukal, ze ona madrzejsza od nas 8O
Moze sie zaprzyjaznila z kotem sasiadow i byla az tak zaapsorbowana? :roll: Ona bardzo widac chcialby miec towarzystwo kocie, do wychodzenia, ale Filus ja olewa :(

Dzis Filut i Fiona wlasciwie siedza w domu-Fiona glownie na kolanach.
Na sekunde wychodzi do ogrodu cos tam poluje fruwajacego i wraca. Filut w lozku.

Tylko Antek siedzi juz z ponad godzine w ogrodzie-pozycja strategiczna czyli przy wejsciu do domu-on to jest koto-pies-stroz :roll:

Oooo! tez wrocil do domu, Antocha.
Marzec; Ogólnopolski Miesiąc Sterylizacji Zwierząt,niższe ceny zabiegów

ARKA

 
Posty: 4415
Od: Sob lut 16, 2002 21:27
Lokalizacja: Janinów k/Grodziska Mazowieckiego

Post » Pt maja 06, 2005 11:45

ARKA pisze:przed godz. 24-ta bylo a tu-puk, puk do okna-zadowolona panienka jest. :D Cala, zdrowa, czysta, sucha 8O No nie wiem gdzie ona byla-moze w budce kociej-fakt nie sprawdzilam-ale jak ja sie wola to nawet zaspana przybiega.


No to nieźle dała popalić. Ja się juz kilka razy dałam nabić w butelkę - wołam kiciam, kota nie ma, zrezygnowana podnoszę głowę, a kot się przeciąga na moim własnym balkonie, o tutaj

Maz po jej powrocie powiedzial,ze nie bedzie jej wiecej szukal, ze ona madrzejsza od nas 8O

Wierzysz, ze tak będzie, jak kocia zniknie następnym razem? :)

Dzis Filut i Fiona wlasciwie siedza w domu-Fiona glownie na kolanach. Na sekunde wychodzi do ogrodu cos tam poluje fruwajacego i wraca. Filut w lozku.

Czyżby miały jakiś barometr? I ten barometr zapowiada deszcz na cały dzien? :?

nongie

 
Posty: 2164
Od: Nie wrz 26, 2004 14:39

Post » Pt maja 06, 2005 12:05

Barometr to na 100% maja. Ja wiem jedno-jesli Filus nagle w czasie dnia -nie o swich godzinach przychodzi, to znaczy,ze niebawem bedzie deszcz padal lub sie ochlodzi lub nie wiem co 8)

Ja wolam po imieniu koty-tak wolalam glosno, wczoraj, ze balam sie ze sasiedzi z kijem na mnie wyjda :wink: Obeszla wysztkie okoliczne posesje 8)

Kici, kici to glosno sie nie da. Filut jak go wolam to on sie odzywa-slysze jego odpowiedz-miau i coraz blizej miau-ze, no ide juz, ide-nie wrzeszcz :wink: Fiona niestety nie odzywa sie. :(

Aaaa apropos odzywania-ja mam koty nie gadatliwe. I wydyja mi sie,ze przyklad plynie z gory 8)

Filut nie miauczy jak chce jesc itp. Antos to wrecz niemowa. Fiona jak byla mala pomiaukiwala ale przestala. Czyzby jednego miauczenie zalezalo od pozostalych kotow. Mysle, ze ma to znaczenie-jak widze teraz.

Zreszta ja nie przepadam za kotami miaukliwymi bo sie bardzo denerwuje,ze kot cos chce i ja nie moge mu dac np. szybko jedzienia.

Takze mam trzy anioly-bezglosowce :D
Fiona owszem jak lezy u mnie na kolanach i mowie Fionko, to ona wtedy miau-jedyny wyjatek.
Ale w kuchni, jak przychodza aby jesc dostac-'bezglosowce' :D
Marzec; Ogólnopolski Miesiąc Sterylizacji Zwierząt,niższe ceny zabiegów

ARKA

 
Posty: 4415
Od: Sob lut 16, 2002 21:27
Lokalizacja: Janinów k/Grodziska Mazowieckiego

Post » Pt maja 06, 2005 12:29

Miauczenie.
Moje gadają jak najęte. Maksio wydaje z siebie całą game głębokich pomruków, raz jak kociątko (w łożku) innym razem jak tygrys (kiedy ma coś dobrego i boi się ze straci), czasem też gada do siebie, do lodówki, do kuleczki, albo dyskutuje (jak każę mu się wynosic z zakazanej częsci kuchni).
Milus strasznie dużo gada przed jedzeniem i na powitanie. Na podwórku raz odpowiada, a innym razem olewa nas totalnie, nawet głowy nie odwróci.

Jeszcze cos mnie zastanawia.
Milus jest kastratem. Ale krzaczki przez niego zaznaczone walą niemożebnie - z odległości metra na świeżym powietrzu wyczuwam ten zapach swoim słabym ludzkim wechem. Ostatnio żadnych kocurów w okolicy nie było, więc to musi być jego sprawka.
No to jak to jest z tą bezwonnością u kastratów?

nongie

 
Posty: 2164
Od: Nie wrz 26, 2004 14:39

Post » Pt maja 06, 2005 12:48

Mrunia ma zawsze dużo do powiedzenia na temat i nie tylko. Na kocie towarzystwo sąsiadów warczy okrutnie. Ja już nie wiem, czy to kot, czy pies :wink: .
Przed chwilą wyszło słońce, więc kicia powędrowała do ogrodu i pewnie na sąsiedzkie tereny też się wypuści. Ja też, z racji ładnej pogody, wybieram się w jej kierunku, ale nie do sąsiadów. Pracy w ogródku moc, więc opuszczam forum i łapię grabki, motyczkę, szpadel i co tam jeszcze znajdę. W duchu liczę na pomoc kocicy, tylko żebym się nie przeliczyła :D
Obrazek
Mrunia=Mrunisia=Mrunieczka

brynia22

 
Posty: 430
Od: Czw mar 10, 2005 18:30
Lokalizacja: Siedlce

Post » Pt maja 06, 2005 14:30

Witam! Radośnie powitałam ów wątek, jako entuzjastka kociego wychodzenia. Aż mi się wierzyć nie chciało, że takie 'herezje' :wink: na tym forum. No, nie obyło się bez początkowych przepychanek :D ale cieszę się, że wątek przetrwał i się rozwija. Powinszowania dla autorki!
Chciałabym zapisać się do klubu, ale nie wiem czy można tak 'na zapas'?
Moje koty obecnie są niewychodzące tzn. samodzielnie, ale za rok o tej porze to już chyba będą lub zaczną. Trochę się denerwuję. Zwłaszcza jak je nauczyć wracania do nowego miejsca. Najmniej o Niunię, ona kiedyś przez 5 pierwszych lat życia była wychodząca i to z bloku (mieszkałam na 8 piętrze) i chociaż już od 6 lat siedzi w domu mam nadzieję, że sobie 'przypomni'. Czy ktoś z was miał taki moment, że 'przerabiał' koty niewychodzące na wychodzące i jak mu się to udało?
Nadmienię, że wyprowadzam się za miasto, uważam, że do dość bezpiecznej okolicy z mnóstwem wychodzących kotów. Nasz najmłodszy nabytek już się tam trochę rozeznał w okolicy, przeszedł test na kota 'wychodzącego' :wink: Jedyny problem to to, że go zawsze interesuje "a co jest dalej?". :D

Marzanna

 
Posty: 258
Od: Czw paź 07, 2004 14:34

Post » Pt maja 06, 2005 15:23

Marzanna pisze:Witam! Radośnie powitałam ów wątek, jako entuzjastka kociego wychodzenia. Aż mi się wierzyć nie chciało, że takie 'herezje' :wink: na tym forum. No, nie obyło się bez początkowych przepychanek :D ale cieszę się, że wątek przetrwał i się rozwija. Powinszowania dla autorki!
Chciałabym zapisać się do klubu, ale nie wiem czy można tak 'na zapas'?
Moje koty obecnie są niewychodzące tzn. samodzielnie, ale za rok o tej porze to już chyba będą lub zaczną. Trochę się denerwuję. Zwłaszcza jak je nauczyć wracania do nowego miejsca. Najmniej o Niunię, ona kiedyś przez 5 pierwszych lat życia była wychodząca i to z bloku (mieszkałam na 8 piętrze) i chociaż już od 6 lat siedzi w domu mam nadzieję, że sobie 'przypomni'. Czy ktoś z was miał taki moment, że 'przerabiał' koty niewychodzące na wychodzące i jak mu się to udało?
Nadmienię, że wyprowadzam się za miasto, uważam, że do dość bezpiecznej okolicy z mnóstwem wychodzących kotów. Nasz najmłodszy nabytek już się tam trochę rozeznał w okolicy, przeszedł test na kota 'wychodzącego' :wink: Jedyny problem to to, że go zawsze interesuje "a co jest dalej?". :D

Przemyśl mnóstwo razy, zanim zapiszesz niewychodzące i nierozpaczające z tego powodu koty do klubu kotów wychodzących.
Poczytaj sobie i w tym i w innych wątkach, jakimi stresami i nieszęściami bywa okupiona taka przynależność i zastanów się, czy warto.
Jeżeli naprawdę chciałabyć zapewnić im i bezpieczeństwo i świeże powietrze, spróbuj zaprojektować wolierę albo nauczyć je chodzic na smyczy, względnie przy nodze (takie cuda też są możliwe, widziałam na własne oczy - najlepiej mieć do pomocy psa).

Kocurro

 
Posty: 11393
Od: Nie sty 11, 2004 20:31
Lokalizacja: Warszawa-Bemowo

Post » Pt maja 06, 2005 15:35

ja moge zapisac swoje 4 i 3 babcine;)
acz z wypuszczaniem kota ktory cale zycie spedzil w domu faktycznie bylabym ostrozna,te ktore od dziecka ucza sie zycia na zewnatrz o wiele lepiej zdaja sobie sprawe z roznych niebezpieczenstw ktorych nalezy o\unikac niz kot, ktorego lapka nigdy trawy nie dotknela :roll:

loeb

 
Posty: 791
Od: Pon lip 05, 2004 17:45
Lokalizacja: wrocław

Post » Pt maja 06, 2005 16:02

Kocurro pisze:
względnie przy nodze (takie cuda też są możliwe, widziałam na własne oczy - najlepiej mieć do pomocy psa).


Nie wiem skad sie biora takie prownania ze pies to jest jak kot-przy nodze,smycz pies obronca 8O KOTY SA ZWIERZETAMI terytorialnymi a nie wedrujacymi a ukochany pies kiedy kota zaatakowal by obcy pies moze sie przerodzic w instynk-stado psie- na jednego.

Najwieksza krzywde jako mozna kotu zrobic to nauczyc go aby szedl za opiekunem:(

A odnosnie wychodzi czy nie i zmiana miejsca. Moj Filut jak zmienialismy dom, w nowym domu-zaczal wychodzic po malu-jakby nauka wychodzienia od poczatku. Obserwowalm bacznie-przywolowylam co 10 minut. Kot musi pomalu,stopniowo poznac swoj teren-nowe dzwieki, drzewa, budynki-rozmieszczenie-zagrozenia. Trwalo to no z miesiac. Bardzo byl ostrozny. Byc moze Twoje koty nie beda chcialy w ogole wychodzic, moze ich terytorum bedzie tylko taras, ogrod.
Marzec; Ogólnopolski Miesiąc Sterylizacji Zwierząt,niższe ceny zabiegów

ARKA

 
Posty: 4415
Od: Sob lut 16, 2002 21:27
Lokalizacja: Janinów k/Grodziska Mazowieckiego

Post » Pt maja 06, 2005 17:43

jestem w stanie zrozumieć, ze koty które cierpią w domu i płacza, zeby je wypuscic , sa wypuszczane
chociaż ja stanełabym na rzesach aby je zatrzymac w domu
ale przyuczac do wychodzenia koty , które nie kwapia sie do wychodzenia? :(
Australia jest jak otwarte drzwi, za którymi majaczy błękit. Wychodzimy ze świata i wkraczamy w Australię.(D.H.L.)

Keti

 
Posty: 12468
Od: Pt wrz 13, 2002 11:44
Lokalizacja: realnie trójmiasto - mentalnie Australia

Post » Pt maja 06, 2005 17:53

http://upload.miau.pl/1/13046.jpg - powtórka z rozrywki

Chociaż nie przepadam :? za hobby Mruni, to jednak nie staram się go zmieniać. Takie kocie prawo :D .
Obrazek
Mrunia=Mrunisia=Mrunieczka

brynia22

 
Posty: 430
Od: Czw mar 10, 2005 18:30
Lokalizacja: Siedlce

Post » Pt maja 06, 2005 18:13

http://upload.miau.pl/1/13047.jpg - kocia trasa do ogrodu

Mrunia, od kiedy przybłąkała się do nas (3 lata temu), jest kotką wychodzącą i nie ma zamiaru się zmieniać. Schodzi z balkonu kładeczką na winogronowe rusztowanie, a następnie na skalniak. Często zdarza się, że tę trasę wykorzystują koci wielbiciele, aby uderzać w konkury do naszej pannicy :D
Obrazek
Mrunia=Mrunisia=Mrunieczka

brynia22

 
Posty: 430
Od: Czw mar 10, 2005 18:30
Lokalizacja: Siedlce

Post » Pt maja 06, 2005 18:20

Marzanna pisze:Moje koty obecnie są niewychodzące tzn. samodzielnie, ale za rok o tej porze to już chyba będą lub zaczną. Trochę się denerwuję. Zwłaszcza jak je nauczyć wracania do nowego miejsca. Najmniej o Niunię, ona kiedyś przez 5 pierwszych lat życia była wychodząca i to z bloku (mieszkałam na 8 piętrze) i chociaż już od 6 lat siedzi w domu mam nadzieję, że sobie 'przypomni'. Czy ktoś z was miał taki moment, że 'przerabiał' koty niewychodzące na wychodzące i jak mu się to udało?

Ja bym była bardzo ostrożna z wypuszczaniem kotów, które całe życie spędziły w domu. Dwa lata temu spędzałam wakacje u moich rodziców i Koci wychodził do ogródka bez nadzoru, ponieważ zwyczajnie nie miałam czasu go wciąż pilnować (opiekowałam się tatą, bo mama wyjechała na urlop, i miałam ze sobą dwuletniego synka). W ciągu niecałego tygodnia raz wyszedł aby wrócić po jakichś 12 godzinach, kiedy ja szalałam i już spisałam go na straty, a raz przestraszył się ruszającego samochodu i wlazł na srebrnego świerka na wysokość drugiego piętra, i nie umiał zleźć. Nie mówię już, że cały czas próbował się zaprzyjaźniać z dużymi i groźnymi psami sąsiadów :strach:
Koty chowane w domu po prostu nie znają niebezpieczeństw zewnętrznego świata i nie mają możliwości się przed nimi ustrzec. Ponadto Koci na przykład jest skrajnie przyjacielskim i przylepnym kotem, i po prostu nie wie, że ktoś - człowiek czy pies - może go skrzywdzić.
Teraz nadal zabieram koty do moich rodziców, ale wychodzą do ogrodu tylko wtedy, kiedy ja mogę tam z nimi być i mieć na nich oko. Tam jest dość szczelne ogrodzenie, pod którym kot się nie zmieści (moje nie potrafią się wspinać, przynajmniej nigdy nie widziałam, żeby próbowały, poza tym jednym przypadkiem paniki Kociego), ale są dwa albo trzy miejsca gdzie się mogą "wysmyknąć" poza ogród, dlatego jestem czujna.
Pozdrawiam,
Nuśka & Romeros

Nuśka

 
Posty: 1957
Od: Wto gru 16, 2003 0:23
Lokalizacja: Krakow

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: sylwiakociamama, Wix101 i 221 gości