Byłam u weterynarza – nieźle mnie nastraszyli…
Wyobraźcie sobie, że idziecie z kotem, który normalnie wygląda, a pani weterynarz patrzy mu w oczy i mówi coś w stylu „ojej, ale blade”.
Przy czym nie zabrzmiało to lekko i niewinnie jak np.: „ojej, ale urwis”. Następnie wchodzi druga pani weterynarz, zagląda Vermutowi w paszczę i ta sama reakcja: „ojej, ale blade”.

Okazało się, że Vermut ma wyjątkowo blade błony śluzowe: wnętrze pyszczka i oczy. A powinny być różowe. No i pani stwierdziła, że to często tak wygląda przy białaczce…
Jak wiadomo białaczka jest zakaźna i ew. choroba Vermuta byłaby zagrożeniem dla zdrowia rezydentki. Nie muszę chyba opowiadać, że przez 15 minut oczekiwania na wynik testu na białaczkę siedziałam jak na szpilkach. A Vermut sobie wesoło zwiedzał gabinet, jakby nie poczuł powagi sytuacji
Na szczęście wynik negatywny – zarówno dla FeLV, jak i dla FIV. Ufff...

Niestety ma anemię (wynik 30%, nie pamiętam czego – chyba krwinek czerwonych, a powinno być ich więcej we krwi)

. Podejrzewam, że to ze względu na złe żywienie, ale ponoć powodów może być wiele: począwszy od nerek, na robakach skończywszy. Jak macie jakieś sposoby na anemię to dajcie znać. Może dużo mięska?
Dodatkowo Vermut dostał tabletkę na odrobaczenie, okazało się też, że trzeba mu wyczyścić ząbki, ale te atrakcje już na kolejnej wizycie.
Relacje kocie news:
Koty już sobie wesoło biegają po mieszkaniu. O dziwo nasza rezydentka nie obraziła się, wręcz wygląda na to, że jest zainteresowana przybyszem. Jej zainteresowanie objawia się m.in. tym, że na niego syczy i próbuje pacnąć łapką…

Ale ona ma już taki styl zabawy – najbardziej lubi, jak coś/ktoś ucieka, ona go dogania, odskakuje i ucieka. I tak w kółko.
Vermut bardzo rozsądnie nie dał się wciągnąć w zabawę i nie uciekał.
Misza się zdziwiła i na razie jest na etapie obserwacji. W każdym razie jakiejś strasznej agresji nie ma.
Porobiłam fotki, potem wrzucę.
Duszku, Twoja Miki faktycznie jest bardzo podobna do Miszy! Z charakteru też

Misza jest super kotem, ale to ona wybiera sobie osoby, którym daje się głaskać. Generalnie to jesteśmy tylko my (ja i TŻ). Nie ma mowy, żeby ktoś obcy ją dotknął, chociaż gości bardzo lubi – uwielbia się popisywać i skupiać na sobie uwagę otoczenia. Poza tym jest bardzo asertywna… Jak czegoś nie chce zrobić, nie ma siły, żeby ją zmusić. Z kolei jak np. chce się bawić, to nie łasi się i nie prosi, ale przychodzi z wyrzutem w oczach i „szczeka” :
Czyli nie „Pobaw się proooszę”, ale: „Rusz tyłek i pobaw się ze najmądrzejszym na świecie kotem. Muszę powtarzać?!”.
