Zuzieńka to dzielna koteczka. Wczoraj byłam z nią w Boliłapce (poprzedniego wieczora miala 39,9, a 40stopni byo limitem, przy ktorym miałyśmy się zjawić). W lecznicy okazało się, że jest tylko 39,3, wiec nie ma paniki, ale dostała zastrzyk na zbicie gorączki. Kikucik został obejrzany, nic złego nie zaobserwowano, i mogłysmy wracac. Zaraz po powrocie do kontenerka Zuzia przystąpiła do toalety - panowie lekarze spojrzeli na mnie ze zdziwieniem, bo sie z tego mycia ucieszyłam. Ale dla mnie to, ze kot się myje, oznacza ze czuje się dobrze
Plany na przyszłość: jak szew sie zagoi, organizm do normy wroci, bedzie mozna podejsc do ponownej operacji i amputacji wyzej, przy barku (jak kot nie ma lapki to nie ma i adaptuje sie do nowych warunkow; ale jak mu kikut zostaje, to czuje, ze lapke nadal ma, ale cos z nia nie tak, moze probowac sie podpierac i doprowadzac do kolejnych urazow
).
Poczatkowo miałam jechać taksówką, ale ... coś mnie podkusiło żeby jednak autobusami. Wzięłam dzień wolny i na spokojnie najpierw ExpressPiaseczno (taki autokarowy), potem zwykły ZTM i w niecałą godzinę dojechałysmy. Zuzia tylko miauknęła tyko dwa razy po drodze, tak jakby chciała mi coś powiedzieć. a tak to siedziała, podstawiała bródkę do miziania przez kratę, albo sie przez szpary rozglądała. Taką samą drogę odbyłyśmy z powrotem - wtedy nawet sie troche zdrzemnęła
Długa droga w kontenerku zaowocowała tez pozytywnie na ... pęcherz! Kitulka zrobiła sioo zarowno w drodze tam (troszeczkę), jak i z powrotem - z kontenerka tak jechało, że czekałam na kąśliwe uwagi pasażerow - a tu nic! Natomiast w pokoju - kuweta i wczesniej i teraz nie jest ruszona. A nos mi potwierdza, ze poza kuweta tez nic nie ma
Brak kupalka, mimo normalnego jedzenia, niepokoi mnie coraz bardziej. Probuje jej brzusio masowac, ale nie zawsze daje. Czasem to lubi, i mruczy, przewraca sie na plecki i lapinki rozklada, a czasem jest to jej niemiłe i mnie wszystkimi 3 łapkami odpycha
Szkoda, ze nie moge z nia wiecej czasu spedzac, bo sie kitulka potrafi rozruszac, jak cos sie dzieje. A jak mnie nie ma, to tylko lezy (no, czasem do miski wstanie, bo zalerla ubywa).