łooo retyyyyyyyyyyyyy
dzien pelen wrazen
najpierw Bidusia-Vikusia na salonach
teraz bylam w piwnicy, byl pan W., pootwieral mi wszystko, dalam jesc koteczkom, pan W. nalal wody do miseczki, otworzyl okno w tej kociej czesci bo jakis h.. znowu zamknal
Buraska i Mamuska są
dzieciaczki tez sa!!!!!!!!!!!!!!! a przynajmniej jeden, ale jak sie otworzylo piwnice to wlazl w jakas dziure, jest przesliczny, jak byly malutkie byly cale bure ale teraz tego jednego co widzialam to nabral jakies roznych kolorkow, przecudny
juz sie umowilam na przyszly tydzien ze lapiemy, bedzie ciezko bo tam tyle gratow i dziur

ale bede twarda, nie wyjde bez kociakow i Mamuski
no a kolejna sprawa to wlasnie opatrywalam rany Mexa

siedzielismy grzecznie na lawce przed klatka, Mex na kolanach i nagle............ pojawił sie Stefan

(w sumie to mi go szkoda taki wychudzony jest.....)
no i zaczelo sie

nie wiem czy dobrze zrobilam, ale wlazlam miedzy koty

z parasolka

no niestety wytlukly doszczetnie kwiatki przy sasiedniej klatce
Stefan uciekl, a z Mexa pociekla krew, z ucha, przemyłam mu woda utleniona, nie wiem jak Stefan bo Mex miał przewage..........
jeszcze z czegos kapalo ale nie wim bo nie dal sie ogladnac, pozniej jak ochlonie to go obejrze jeszcze
ide teraz nakarmic jeszcze jednego buraska bo gdzies mi przemnknal przed oczami....