Ruda jakby nigdy chora nie była

Zjadła porządną porcję Renala na śniadanie, jeszcze dokładkę chciała. Jak tak dalej pójdzie, to z torbami mnie puści

Jest ożywiona, oczka umyła sobie sama (lekarka kazała mi dac jej zupełny spokój ze wszystkimi zabiegami wkoło niej), mruczy i skrzeczy, jak zawsze, denerwuje się na Małpkę, jak zawsze, tuli się i barankuje. Gdybym jej wczoraj nie widziała, to w życiu nie powiedziałabym, że to chory kot
Tak sobie pomyślałam, że ponieważ ona generalnie ciężko przyjmuje nowe koty, a jest stara troszkę i w nie najlepszym stanie, to nie powinnam wprowadzać do domów kotów.
Obie jej ostatnie choroby zbiegły się z nowymi kotami: rudym Jakubkiem i Małpką. Być może stres tu działa. Nawet na pewno.
Wobec tego z bólem serca muszę zdecydować, że dopóki Ruda żyje, nie będę domem tymczasowym
Boję się, jak to będzie, no bo jak zdecydować, którego kota zycie wybrać: jakiegoś obcego biedaka, czy Rudej, ale chyba nie mam wyjścia
Kurcze, żebym chociaż mieszkanie miała większe, a tak nic z tego. jednak musze w tego totka wygrać
