Diabelska ósemka - czyli jak koty zdecydowały za nas

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt paź 21, 2005 18:51

Ale słodziaki :1luvu:
A Inka pod kocykiem wygląda cudnie :D
Obrazek ObrazekObrazek
Ania + Sonia (06.2002-07.2014)+ Imbir (07.2002-11.2013) - Tocik (.... -09.2023) Aszka i Niuniuś
Nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46 ... &start=675

Aniutella

 
Posty: 5234
Od: Czw sty 23, 2003 11:28
Lokalizacja: Warszawa - Chomiczówka

Post » Pt paź 28, 2005 15:42

We wtorek całe kociarstwo pojechało zbiorowo do weterynarza. Inka i Onet na szczepienie, Malucci na przegląd.
Co się działo w trakcie łapania i pakowania do transporterków - nie będę opisywać, bo wyjdzie na to, że znęcam się nad zwierzakami ;) W każdym razie Inka zachowywała się najbardziej dostojnie - siadła do nas tyłem, wypięła tłusty zadek i patrzyła wzrokiem pt. "odczepcie się". Nic jej to jednak nie pomogło...
Potwierdziły się moje podejrzenia, że Malucci ma zapalenie dziąseł i spory kamień nazębny. Dostałam maść do smarowania (Boże, ten kot mnie znienawidzi :roll: ). Poza tym wszystko OK, rudziak waży powyżej 4 kg, oczka i uszka ma czyste, gardziołko i oskrzela też ładne.
I jest najdzielniejszym z kotków :love: Mimo tego, że był ciężko przerażony cała wizytą kiedy usłyszał wściekłe miauki innego kota (z sąsiedniego gabinetu) - uszka natychmiast postawił na sztorc, zbystrzał i chciał lecieć na pomoc. W ostatniej chwili go złapałam...
Wetka stwierdziła, że to mały lew. I że jest bardzo dobrym chłopakiem :mrgreen:
(Nota bene właścicielka tego drącego się kota podawała weterynarzowi adres internetowy forum miau. Tyle zdołałam usłyszeć, nie mogłam wyjść z gabinetu, więc nie wiem kim była właścicielka ani po co ten adres podawała. Kto był we wtorek koło 19 w Hematowecie na Krasińskiego?
:conf: )

PS. Jako bonus - bajka o tym, jak Aleba kotom leki kupowała...

Wróciłam do domu z dwiema eleganckimi receptami z zielonym paskiem na specyfiki dla kotów. Pamiętam, że oglądałam uważnie te recepty siedząc przy komputerze z myślą, że muszę je wziąć ze sobą, żeby następnego dnia wykupić...
W środę powędrowałam do pracy przekonana, że recepty mam w torebce. Niestety, okazało się to nieprawdą. Przeszukałam torebkę gruntownie, poklęłam pod nosem na swoją głupotę, doszłam do wniosku, że recepty zostawiłam na stole w domu obok albo w książeczkach zdrowia kiciastych - i wściekła na siebie odłożyłam kupowanie leków na następny dzień.
Wieczorem w domu urządziłam małą akcję poszukiwawczą, bowiem recept na stole nie było... Przy okazji zajrzałam do torebki do ostatniej kieszonki, której nie sprawdziłam w pracy - i zobaczywszy tam plik karteczek zaczęłam nadużywać słów powszechnie uważanych za obraźliwe... ;)
Wczoraj zadowolona powędrowałam do apteki. Niestety - na miejscu okazało się, że złożone karteczki to wcale nie recepty, tylko moje paski wypłat z księgowości. Oczywiście odbyło się gruntowne przeszukanie torebki, z wybebeszaniem wszystkiego na ławkę - ku uciesze aptekarki. Recept nie znalazłam...
Do domu wpadłam jak tajfun, już maksymalnie wściekła. Przeszukałam stół i okolice - recept nie ma. Jeszcze raz torebkę - recept nie ma. Różne dziwne zakamarki w domu - recept nie ma. Burza mózgu: nie zostawiłam ich u weterynarza, bo na pewno miałam je w domu. Czyli recepty zaginęły gdzieś na trasie pokój (gdzie je miałam w ręku) - przedpokój (gdzie miałam je schować do torebki).
Tknięta nagłym przeczuciem udałam się do kuchni, gdzie odkryłam recepty bardzo porządnie złożone i umieszczone... w torbie z makulaturą. Co sobie pomyślałam na swój temat nie nadaje się do cytowania ;) Co ciekawsze, po raz pierwszy w życiu byłam wdzięczna losowi, że segregujemy śmieci i TŻ-towi, że nie biega ich codziennie wyrzucać ;)
Z pieśnią zwycięstwa na ustach pognałam do apteki. Na wszelki wypadek w innej kurtce 8) Niestety, kamuflaż nie pomógł, aptekarka na mój widok parsknęła śmiechem... Coś tam mało składnie bąknęłam na temat ginących recept i wcisnęłam jej moje znalezisko w ręce. Po to, by się dowiedzieć, że cholerna szwajcarska, droga jak sukinkot maść, którą mam leczyć Malucciego jest dostępna... bez recepty :spin2: :spin2: :spin2:
Są chwile, kiedy brak ludożerców daje się boleśnie odczuć.
Alfons Allais

Aleba

Avatar użytkownika
 
Posty: 21216
Od: Czw sie 05, 2004 16:52
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt paź 28, 2005 17:04

Olu
małemu trafił się najlepszy dom pod słońcem.
Bardzo się cieszę ze to właśnie na Was trafił.
Za każdym razem jak czytam to mi serce rośnie.
Dziękuję.

aguś

 
Posty: 2594
Od: Czw sty 29, 2004 20:51
Lokalizacja: Cz-wa

Post » Pt paź 28, 2005 19:52

Jejku, aż się wzruszyłam...
Aguś, my też się bardzo, bardzo cieszymy, że Malucci na nas trafił. I dziękuję Ci za uratowanie rudej biedy i za to, że odchowałaś go dla nas!
Są chwile, kiedy brak ludożerców daje się boleśnie odczuć.
Alfons Allais

Aleba

Avatar użytkownika
 
Posty: 21216
Od: Czw sie 05, 2004 16:52
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt paź 28, 2005 21:37

:ok:

Kosmak

 
Posty: 12
Od: Śro paź 26, 2005 21:46

Post » Pt paź 28, 2005 21:37

:ok:

Kosmak

 
Posty: 12
Od: Śro paź 26, 2005 21:46

Post » Pt paź 28, 2005 21:47

:lol: :lol: :lol:

Beata

 
Posty: 31551
Od: Nie lis 03, 2002 18:58

Post » Śro lis 02, 2005 21:20

Malucci ma złamany lewy górny kieł 8O
Wczoraj to odkryłam. Nie umiem powiedzieć czy złamał go niedawno czy już jakiś czas temu, bo chociaż pędzluję mu te nieszczęsne dziąsła codziennie, staram się za bardzo kota nie irytować i w paszczę mu nie zaglądać.
We wtorek u weterynarza nic nie zauważyłam, co mogłoby sugerować, że ubytek powstał już po wizycie. Ale wtedy oglądałyśmy te dziąsła raczej z boku, więc równie dobrze mogłyśmy nie zauważyć.
Nie mam też pojęcia w jaki sposób mógł sobie zęba uszkodzić. Fakt, że często pędzi po domu jak wariat, więc mógł np. nie wyhamować i w coś przywalić. Ewentualnie skoczyć jakoś nieszczęśliwie. Albo nie wiem co jeszcze.
W każdym razie stracił połowę swojego wampirzego kiełka. I teraz z pysia wystaje mu już tylko 1 :(
Są chwile, kiedy brak ludożerców daje się boleśnie odczuć.
Alfons Allais

Aleba

Avatar użytkownika
 
Posty: 21216
Od: Czw sie 05, 2004 16:52
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt lis 04, 2005 23:04

Ja niedawno odkryłam ze Antonina nie ma dwóch dolnych kłów.
Spanikowana ze coś sie kotu dzieje z zebami poleciałam do weta.
Wet obejrzał i stwierdził że musiała je sobie wybić.
I to już dawno temu :oops:
Bo dziąsła sie zabliźniły już.
A wyrodna pańcia nie zauważyła :oops:

Ucałuj szczerbulca :)

aguś

 
Posty: 2594
Od: Czw sty 29, 2004 20:51
Lokalizacja: Cz-wa

Post » Pt lis 04, 2005 23:10

Już cmokam :)
Kot bez zęba na przedzie właśnie morduje miotełkę.
Nie wydaje się odczuwać braku w uzębieniu ;)
Są chwile, kiedy brak ludożerców daje się boleśnie odczuć.
Alfons Allais

Aleba

Avatar użytkownika
 
Posty: 21216
Od: Czw sie 05, 2004 16:52
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto lis 15, 2005 21:50

Rudzielcowi poprawiły się dziąsełka :mrgreen: Teraz są już ledwo trochę zaczerwienione, a nie takie wiśniowe i krwawiące jak przedtem.
Pożarł już cały lek podawany strzykawką do pysia, nadal smarujemy dziąsełka. Kot mlaska, parska i jest wielce obrażony :roll: Ale ponieważ to działa, nie odpuszczę mu ;)
W ogóle na zimę zrobił się z niego mały klusek, futerko ma gęste i puchate, a pod spodem zacną warstewkę tłuszczyku ;) Elegancki jest :mrgreen:
Są chwile, kiedy brak ludożerców daje się boleśnie odczuć.
Alfons Allais

Aleba

Avatar użytkownika
 
Posty: 21216
Od: Czw sie 05, 2004 16:52
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto lis 15, 2005 22:00

Dobrze, że Rudzielcowi się poprawia :D
Obrazek ObrazekObrazek
Ania + Sonia (06.2002-07.2014)+ Imbir (07.2002-11.2013) - Tocik (.... -09.2023) Aszka i Niuniuś
Nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46 ... &start=675

Aniutella

 
Posty: 5234
Od: Czw sty 23, 2003 11:28
Lokalizacja: Warszawa - Chomiczówka

Post » Śro lis 23, 2005 11:39

No i jestem głupia baba - mam za swoje :?
Chciałam zrobić kiciakom przyjemność i zakupiłam im po tacce Sheby. Swego czasu dostawały czasem jako smakołyk i całkiem były z tego zadowolone.
Ponieważ już wiem, że koty mają delikatne podniebienia ;), wydziwiałam przy tej półce z tackami jak dzika: z rybą to nie, bo Malucci nie zje; z ziołami to nie, bo Inka nie ruszy; z warzywami też nie, bo Malucci... albo Inka...
Stanęło w końcu na zającu w galarecie 8)
Dałam dziś kotom ten specjał na śniadanie. Inka z Onetem ślinili się nad miskami i mlaskali jak potępieni ;) Malucci podszedł, powąchał ostrożnie, wykonał kilka demonstracyjnych, pełnych oburzenia machnięć ogonem, po czym przeniósł się do kuchni, żeby się modlić do szafki z saszetkami Animondy :?
Nie dostał po łbie ;) Dostał saszetkę. Łaskawie zjadł prawie całą, po czym pracowicie okopał miski (z tym, że nie tyle chodziło mu o zawartość własnej miski, co raczej o zawartość sąsiednich. Bo kto to widział karmić przyzwoitego kota w miejscu, gdzie obok stoi i śmierdzi jakiś szarak... w dodatku w galarecie... :roll:).
No hrabia-paniczyk :twisted:

Ale wzruszył mnie potem. Przyszedł do łazienki i zaczął mi się ocierać o nogi. Zdziwiłam się, bo normalnie tego nie robi (chyba, że akurat czegoś chce ;) ). Patrzę, a on jakoś dziwnie mruży oko. Okazało się, że coś mu tam wpadło i siedzi. Złapałam kota, sól fizjologiczną i zaczynam przemywać. Rudy oczywiście zaczyna się wić, pazury idą w ruch, kot jest oburzony - no po prostu obraza majestatu :roll: Wypuszczony wyrywał pod łóżko, aż się za nim kurzyło. Po czym minutę później był znowu w łazience i ocierał mi się znowu o nogi. Z wdzięczności? Wolę myśleć, że tak ;)
Są chwile, kiedy brak ludożerców daje się boleśnie odczuć.
Alfons Allais

Aleba

Avatar użytkownika
 
Posty: 21216
Od: Czw sie 05, 2004 16:52
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt gru 02, 2005 12:59

Jaki ty masz piękny podpis !!! :1luvu:



Tak sobie własnie wspominałam ubiegłoroczną choinke. :twisted:
TZ ustawił ją w stojaku , moje koty popatrzyły "znowu choinka?"
A Malucci.......
:twisted:
Malucci wszedł do pokoju z wielkim zachwytem w ślepkach i w ciągu trzech sekund znalazł się na czubku choinki.
Ciekawe jak w tym roku będzie. :twisted:

aguś

 
Posty: 2594
Od: Czw sty 29, 2004 20:51
Lokalizacja: Cz-wa

Post » Pt gru 02, 2005 18:21

Nie wiem jak będzie, bo od miesiąca się łamię czy w ogóle ustawiać choinkę.
Z jednej strony bym chciała, no bo choinka być musi. Ale coś mi mówi, że ona nie ma szansy tu przetrwać :twisted:

A co do podpisu, to się zgadzam 8)
Są chwile, kiedy brak ludożerców daje się boleśnie odczuć.
Alfons Allais

Aleba

Avatar użytkownika
 
Posty: 21216
Od: Czw sie 05, 2004 16:52
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: puszatek i 718 gości