» Wto lut 19, 2013 23:24
Re: Norbi - norweski szkielet - Kotylion
Po pierwsze dzięki dla Duszka, Asi i Pani Doktor (spodobała mi się - konkretna kobietka).
Norbi jakieś 10 minut gadał, a później stwierdził To ja się zdrzemnę, a Ty jedź - i zmień muzykę. Kilka razy po drodze pytał, czy daleko jeszcze, ale ogólnie był grzeczniutki. Wlekliśmy się jak ślimaki - cały czas sypało i koszmarnie ślisko (do Łodzi też była tragedia). Dotarliśmy. Pierwsze co, to wydarł z transporterka do kuwety na siusiu. Wyszedł i krzyczy - no to ja mu wody i jedzenia (poszedł gourmet kurczak z wątróbką) - zjadł sporo (apetycik to on ma), a później dre się po mnie, żeby głaskać - bo to jak pan każe, sługa głaszcze (nakrzyczał, że nie od wszystkich cioteczek jeszcze i że się nie da oszukać). No to myślę "usiądę", a ten próbował od razu na kolana (oczywiście nie umiał, ale się poderwał i zachwiał) - 5 minut posiedział rozanielony... mama jak to widziała, to miała łzy w oczach - ten kotek jeszcze bardziej niż jedzenia potrzebuje chyba głaskania... ale to nic: od razu krzyczy, że on u mnie w pokoju już się nasiedział i chce resztę domu zobaczyć... no i zobaczył go ojciec - a ten już mu pod rękę, że też ma go głaskać - a co: wszyscy muszą... a po chwili ojciec do niego ze świeczkami w oczach "słuchaj, jak masz umrzeć jak Mokate, to albo dzisiaj, albo później niż ja". Mały oczywiście miauknął i poszedł do kuwety zrobić kupę-giganta, po czym wrócił do ojca, wystawił brzuch i "tu mnie głaskaj": męska solidarność normalnie. Ale jak wyszłam z pokoju, to od razu za mną: koto-piesek następny się znalazł... coś czuję, że jak rodzice jeszcze trochę wymiękną, to będę mogła oficjalnie ogłosić, że jednak DS a nie DT.
On ciągle krzyczy o głaskanie - ciężko trochę pisać (rodzice poszli spać, więc już tylko mnie molestuje). Wylizał już sobie końcówkę ogona i lewą przednią łapkę... pomiędzy głaskaniem kursuje do miski. Trasy robi po całym mieszkaniu - widać, że ciekawski jak nie wiem (to znaczy jak Mokate - tak samo robiła), bo jak tylko przestanę, to od razy krzyczy, a jedną ręką powoli piszę (no chyba, że idzie pucować miskę, to jest chwila przerwy).
No więc problem "czy będzie jadł, pił i kuwetkował" nie istnieje - zrobił wszystko. Dziękuje wszystkim za kciuki i za wszystko. I za troszczenie się o Magnolię... wczoraj musiałam mocno się ziołowymi tabletkami napchać, żeby usnąć i nie ryczeć za Mokate... dzisiaj to małe czarne (on nie jest wybrednym księciuniem tylko bardzo wrażliwym kotusiem, któremu ktoś serduszko złamał) nie daje myśleć o niczym - właśnie zrzucił doniczkę z ziółkami z okna (stoi pod "dużym legowiskiem", a wskoczyć nie umie - no to go tam postawiłam mówiąc, że jak będzie ćwiczył, to sam sobie będzie umiał wejść kiedy zechce /trzeba chłopaka motywować jakoś/, a on a teraz okno - no to go dałam na parapet, a on wącha ziółka i o jakie fajne; odwróciłam głowę i słyszę łup... fajne - były).
O, właśnie dokończył gourmeta i demoluje pazurkami poszycie mojego krzesła... jutro napiszę więcej i może jakieś fotki zrobię, bo kotuś krzyczy, że robię jakieś głupoty zamiast go głaskać.
...