Mam stado biegających kotów w domu. I ciągłą rotację na kolanach.
W nocy któreś mądre musiało mi wsadzić nos w oko, bo rano [z powodu alergii kontaktowej] nie mogłam tego oka otworzyć, tak mi spuchło.
Dziś nówki dostały Advocate`a na kark i pozbyły się obróżek.
Sofijka poczuła się już zupełnie jak w domu. Śpi ze mną [lub beze mnie, jak teraz] na łóżku.
Leto zakumplował się z Mbati. Dwa wielkie kocury - teraz leżą na krześle. W nocy spali sobie na kredensie i kiedy do nich zajrzałam, zagadnął mnie duet męskich... hmmm.. chciałoby się napisać - barytonów - ale niestety, obaj mają piskliwe kocięce głosiki.

Totalne kuriozum.
Teraz właśnie przetoczył mi się przez kolana sznureczek - Bogusz, Aby-Baby i Ori. I pobiegł sobie dalej... Aby-Baby wybrała sobie kolejna `ofiarę` - Przemysia. Syjamowaty gamoń usiłuje się od niej opędzić, ale nie daje rady - został nowa miłością Aby-Baby, która koniecznie chce mu wylizać ucho.
Wszystkich, którzy oczekują na odpowiedzi na swoje PW bardzo przepraszam i uprzejmie informuję, ze sukcesywnie będę na nie odpowiadać.
Dzięki za wszystko, Kochani.
