Basica pisze:Agatko....zapomniałaś dodać, że nie wciskałam Ci dziś żadnej kocinki

Za to dziś powitałaś mnie słowami "zmam dwie puchate kulki"-a przecież wiadomo że nie można mi podnosić poziomu adrenalinki
Magdulka pisze:Właśnie nie wiem czy jedzą, bo widziałam je jak sobie biegały. Te dwa się schowały, a ten biały sobie chodził - tak trochę nieporadnie jeszcze (wychodzi za tę siatkę w stronę śmietnika, mam nadzieję, że za daleko nie pójdzie i nikt go nie zabierze). Do miseczki nie podeszły. Tylko syjamka się przyglądała.Nawet jakbym wzięła je do siebie to mój Płomyk nie dałby żyć tym kiciom, więc to bez sensu. Poczekamy, połapiemy, oddamy w dobre ręce:)
Jeśli oczka się paskudzą to nie ma na co czekać. Poniżej są fotki maluchów Vil - jeśli sa takiej wielkości - poradzą sobie. Jeśli takie jak maleńka Tri Marlenuś lub jej braciszek to jeszcze chwilę trzeba poczekać (ale takie małe to by nie wyłaziły raczej)
Co do Płomyka- o nie, on nie z tych

Jakoś Mysi i Figielka nie zamordował. Na pewno by się chętnie pobawił takimi wyrośniętymi myszami. Więc jeśli tylko o Płomyka pastwienie się się martwisz to śmiało - można bąble skoszarować w klateczce - jak maleńkie to szybciutko się oddadzą - Miłek i Janiinki poszły bardzo zgrabnie. Jania na pewno chętnie wesprze - ale tam jest miejsce na kocice po sterylce, ew coś małego, ale warto by je trochę rozkompletować... Jania ma trudną sytuację rodzinną i ciężko jej będzie ogarnąć całość...
Luspa - daj mu kilka dni- może ktoś go będzie szukał, powieście z aktywnymi koleżankami ogłoszenia w okolicy, ja powiesze w kotkowie(jak fotki wrzucisz

i na białystokonline. Nie chcemy buchnąć komuś kota

Jakby zrobiło się zimno jest przytulna piwniczka. W kwestii domów tymczasowych - tradycyjnie masakra.
Przybliżę problem
Dziś rano, 8.05 tel z Białostoczku. Dwóch panów przyniosło kotka po wypadku. Złamana łapka. Pytanie - czy zabierzemy czy mają uśpić. Pora średnia do myślenia, ale zwoje mózgowe pracują... Oczywiście operować i składać tylko gdzie to potem hodować? Zwłaszcza, że musi być miejsce z lecznicą w tle- kić wymagałby antybiotyku przez kilka dni no i potem kontroli itd. Kicia zgodziła się pohodować
dorotak, wozić i serwisować - jej jeszcze widocznie się nie śnię w koszmarach, jak niektórym
Niestety - jakąś godzinę temu dzwonił dr Bidulewicz że kotek miał również inne obrażenia wewnętrzne zdiagnozowane później - przeniósł się do lepszego świata
Ale dzięki
dorotak - dzięki temu, że mogę na was liczyć rano mogłam powiedzieć,że operować, próbować, walczyć.
Potem miałam wolne... Ale już o 9 miałam ochotę przestać odbierać telefon
Bo - pani dokarmia kotkę i kotka jakaś "taka chora" ostatnio. No i "coś z tym trzeba zrobić"
I dotąd się zgadzałyśmy...
W dalszej części powstała różnica zdań- bo "powinniśmy ją zabrać i leczyć" bo "mamy miejsce do przetrzymania i leczenia" - chodziło dokładnie o dom p.Ani.
No ok - miejsce mamy, nie zmienia faktu, że zapchane pod dach - kotka Łapka, Nóżka, Dymka, Rudzielec z Radys i Szylkreta i Czarna po sterylce. No sory, trochę dużo

Zaproponowałam pani klatkę do przetrzymania i klatkę łapkę do złapania. Bo każdy ma piwnicę (a na pewno łazienkę)
Pani miała się jeszcze odezwać i narazie cisza...
Następnie pani z Niewodnicy - "oooo koteczka przyszła i się okociła ooo" Kiedy sie okociła? No ze 3 miesącie temu

Ale pani za 2 tyg wyjeżdża do sanatorium i "co z nimi będzie?"
Klasa - na pewno nie wiedziała wcześniej, że wyjeżdżą

powiedziałam że 2 tygodnie to sporo czasu. I żeby przysłała zdjęcia no i ciachnęła kotkę. Co do tej kotki to taka średnio chętna była - 'bo szkoda"
Powiedziałam, ze bez tego, to nawet tych kociaków nie wystawimy - po co? żeby zrobić miejsce kolejnym 7 które i tak nie przeżyją zimy? Pani ma przemyśleć, zdjęć narazie nie przysłała....
Następnie w ramach relaksu pojechaliśmy na sesję do kotki Dymki - wczorajszy nabytek p.Ani
Takie cudo - i to kochany miziak tulak.

;

Potem druga sesja foto - na Rumiankowej. Sytuacja taka jak w Niewodnicy - kotka, na działce, 2 kociaki. Ale chociaż tyle dobrego, że kobieta wzięła kociaki do domu, już ugłaskała. Kotkę ciachnie jak jednego z kociaków odda (drugi zostanie raczej u niej, ale mąż postawił Veto przeciw 3 kotom naraz w domu). Nie żeby było że było łatwo. coż się kobietka namarudziła, że "nie może", że "nie da się", że "może z tej działki lepiej je oddać" itd. W każdym razie dzwoniła codziennie od jakiegoś tygodnia


;

kolejna sesja na Stromej - u braciszka Tri Marlenuś. Bosz jakie maleństwo. Ma zapewnioną super opiekę, ale jest taki kruchy, taki maleńki. Mam nadzieję, że uda się go odkarmić. Potrzeba dużo ciepłych myśli, takie maluchy są strasznie delikatne...
Taki maluszek:

;


;

Potem byłyśmy z
Basicą na spotkaniu w spółdzielni Piaski.
O żesz, się ubogaciłam. Wy nawet nie wiecie jak groźne i podstępne zwierzęta hodujecie !!! I jakie okropne choroby przenoszą !! jak się rzucają na ludzi !!! i wogóle znajoma znajomej to prawie przez koty umarła !! a inna zaraziła się grzybicą bo WIDZIAŁA koty w piwnicy !!!

Wypowiadała się lekarka o tych ogromnych zagrożeniach. No i cóż - według jej teorii to 90% z nas powinno już dawno nie żyć

A tu żyjemy i co poniektórzy (ja na przykład) nawet tej nieszczęsnej toxoplazmozy OD KOTÓW nie mieli.
Generalnie gruczoły jadowe pracowały pełną parą. nie padły rozwiazania konstruktywne - grupa przeciwników kazała prezesowi wywieźć koty z piwnic. Dokąd? niech myśli Prezes i TOZ niech myśli w KOŃCU OD TEGO JEST

Poza tym panie w TOZie tylko siedzą za biurkiem, NIC NIE ROBIĄ i czepiają się porządnych obywateli, którym się koty nie podobają.
Z wieloma zarzutami można niestety się zgodzić- jak ktoś hoduje w piwnicy niesterylizowane stado i nie sprząta to nie trzeba być specjalistą, żeby przewidzieć, że będzie śmierdzieć nieziemsko. I lokatorzy protestują.
Niestety - wskazywanie przykładów pozytywnych - gdzie koty są posterylizowane, pod kontrolą i jest sprzątane jakoś do nich nie docierało. Dwie panie mówiły o tym, że sprzątają, to co się dało sterylizują reszta dostaje tabletki.
Ale niestety - najlepiej wywieźć, zamknąć w schronisku, usunąć z mega wrażliwych oczu społeczeństwa.
Na uwagę że koty wolnożyjące zamknięte w schronisku umrą - stwierdzili, że to im nie przeszkadza.
Poza tym grały emocje międzyludzkie - zadawnione spory i bezmiar "sympatii" międzysąsiedzkiej. Bo ktoś komuś wyciął drzewo pod blokiem a ktoś wyrzucił miseczkę. Któż nazwał kogoś )^*&(% a inny napisał donos.
Jak przedszkolaki ...
I najgorsze,że jak w tłumie to wszyscy mocni w gębie - pogardliwe uśmieszki, półsłówka.Chcieliby wytępić - koty, psy i źle parkujących kierowców - dokładnie w tej kolejności. Jakby im dać sztachety to dopiero byłaby zabawa.
Najciekawsze, że to przeważnie ludzie starsi, którzy z pewnością uważają się za "prawych obywateli" i zapewne osoby wierzące. I nawet nie chodzi to, że pogardliwie reagowali na wspomnienie św. Franciszka i syczeli że religia "nie ma nic wspólnego ze zwierzętami". Ale ten sączący się jad i nienawiść dotyczyła głównie ludzi, ich sąsiadów a nie zwierząt.
Wiecie, to nawet nie było denerwujące-raczej zadziwiające, pouczające i gdyby nie fakt że takie smutne to byłoby nawet śmieszne.
Na szczęscie prezes nie dał się im pozabijać, całkiem sensownie stwierdził, że nie ma możliwości ani kotów wywieźć ani zakratować. Że na obecną chwilę jest umowa z Wesoła na sterylizację, są pieniądze na środki antykoncepcyjne. I spróbują postawić kilka budek.
Trochę się bałyśmy z Basicą opuścić spotkanie - wychodziłyśmy prawie na końcu, za każdym rogiem mogła się czaić dziarska babcia z bejsbolem

Na szczęście nie doszło do rozlewu krwi (choć będe tego pewna dopiero jak Basica się odezwie, że dotarła

)
Skoro już przyjemnościach - jeszcze na dobranoc dwa ciasteczka od
Vil46 (to te co pan w Supraślu chciał tego...)

;


;
