Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
vanesia1 pisze:Femka, to nie jest konstruktywna wypowiedź, to fragment regulaminu który zacytowałaś. (...)
Rilla07 pisze:Jak człowiek jest sam... to jest dopiero dramat a wiem, że Beata oprócz córki i kotów nie ma nikogo...
sabianka pisze:Eh.....
Może lepiej byłoby przemilczeć bo obiecałam sobie kiedyś, że nie będę się wypowiadała w związku z Panią Beatą pod jakim nickiem by na tym forum w danym momencie nie występowała, ale chyba pora coś wtrącić, a że czego bym nie napisała to pewnie i tak nie sprawi, że pani Beata będzie mnie lubiła mniej niż już lubi to...
Wprawdzie miałam tu dużo lektury do nadrobienia od rana, bo wątek Pani Beaty przestałam śledzić na bieżąco już w jego pierwszej części.
Przede wszystkim współczuję z powodu straty kota, naprawdę, szczerze.
Absolutnie nie chciałabym rozstrzygać tutaj kto ma rację a kto nie, kto jest dobry a kto zły.
Napiszę tylko o faktach:
Nie ulega wątpliwości, że Pani Beata przejmuje się losem zwierząt (choć moim zdaniem podchodzi do tego zbyt emocjonalnie ale widać taki typ człowieka).Rilla07 pisze:Jak człowiek jest sam... to jest dopiero dramat a wiem, że Beata oprócz córki i kotów nie ma nikogo...
Tak tylko gwoli sprostowania Pani Beata mieszka z matką (wiem bo mieszkam dwie ulice dalej i znam Panią Beatę osobiście)
Nie jestem przekonana czy Pani Beata musi "opiekować"/dokarmiać wszystkie zwierzęta jakie tutaj wykazuje.
Stadko z ulicy Wyoskiej, które na pierwszej stronie tego wątku jest opisane jako stadko IV (Longman i Dzikusia) to koty, którymi wraz z koleżanką (która nie jest uczestnikiem tego forum) zajmuję się od kilku lat. Koty te są przeze mnie i koleżankę codziennie karmione - mamy podzielone dni kiedy która karmi (Pani Beata też przynosi im jedzenie choć mogłaby je przeznaczyć dla innych kotów bo wie, że te koty są karmione). Koty razem z koleżanką sterylizowałyśmy/kastrowałyśmy, odrobaczamy je regularnie, jeśli są chore jeździmy z nimi do weterynarza (nie do Gliwic bo ja akurat uważam, że w Rybniku jest wielu kompetentnych weterynarzy, u których leczę zarówno koty domowe jak i bezdomniaki) lub podajemy leki jeśli trudno je złapać i zawieźć na wizytę. Dla tych kotów zakupiłyśmy też budki styropianowe, które zawsze przed sezonem zimowym są sprzątane i uzupełniane świeżymi polarami. Kiedyś kotów było pięć: Bolek (zwany tu Longmanem), Dzikula, Kicia-Tycia (zwana przez Panią Beatę Tancereczką), Ryszard i Lolek. Ryszard jest od grudnia 2012 u mnie, Kicia-Tycia zaginęła na początku stycznia tego roku a Lolka znalazłam martwego w lutym przed budkami.
Wiem, że to tylko dwa koty, ale jednocześnie o dwa mniej do opiekowania przez Panią Beatę. Tylko obawiam się, że Pani Beata uważa, że tylko ona potrafi się nimi odpowiednio zająć.
Nadmienię tylko jeszcze, że nie proszę o żadne wsparcie forumowe dla tych kotów, żeby nie wyszło, że są podwójnie wspierane przez forumowiczów (póki co radzę sobie samodzielnie finansowo, tzn. sterylizacje były wszystkie na talony z UM a jedzenie, leki i opiekę weterynaryjną opłacamy z koleżanką samodzielnie , ale wiem, że karmę też można dostać z UM)
Wiem też, że koty na ul. Kraszewskiego były dokarmiane przez inną osobę niż Pani Beata (przy czym nie chcę powiedzieć, że Pani Beata tych kotów nie karmi).
Spotkałam tą Panią na Kraszewskiego kilka razy kiedy szukałam zaginionej Kici-Tyci.
Nie wiem natomiast jak jest teraz bo minęło już od tej pory kilka miesięcy.
Co do rynku pracy u nas w Rybniku to pewnie ciężko jest znaleźć pracę jeśli szuka się tylko w określonej specjalizacji.
Pracę jakąkolwiek, żeby mieć pieniądze na przeżycie myślę, że można znaleźć.
Wiem, że łatwo się mówi kiedy się ma pracę, ale ja też nie zawsze ją miałam. Szukałam kiedy sytuacja na rynku pracy była tragiczna i znalazłam, ale zanim znalazłam taką, w której mi dobrze, przeszłam przez takie, gdzie zarabiałam śmieszne pieniądze, miałam umowę o dzieło lub zlecenie i nie była to praca marzeń ale innej akurat nie było i nie wybrzydzałam, dojeżdżałam do innego miasta, kilkoma autobusami, tracąc pół dnia, ale nie miałam innego wyboru.
Jak chodzę po mieście to często widzę na różnych sklepach czy punktach usługowych ogłoszenia, że przyjmą do pracy. Nawet niedawno chyba na jakimś zoologicznym widziałam.
Nie chcę nikogo zniechęcić do pomagania Pani Beacie, kto chce to oczywiście będzie to robił.
Jeszcze raz powtórzę, że na pewno jest to osoba, której leży na sercu los bezdomnych kotów i to trzeba jej oddać.
Sama pomogłam raz ale okazało się bardzo szybko, że Pani Beata przyjmuje pomoc tylko na swoich zasadach.
Może to co napiszę będzie brutalne ale uważam (jest to tylko i wyłącznie moje osobiste odczucie), że Pani Beata próbowała mną manipulować a ja nie lubię kiedy ktoś to robi i na to nie pozwoliłam.
Użytkownicy przeglądający ten dział: dorcia44, Google [Bot], włóczka i 124 gości