Bast, nie wiem, czy to co napiszę, ułatwi Ci decyzję, czy utrudni, ale mam za sobą dwa uwieńczone sukcesem oswajania dorosłych dziczków, takich kompletnych, które z ludźmi miały do czynienia tylko tyle, że przez nimi uciekały - Wiewióra u marty79 i Piskunka tymczasowo jeszcze u mnie.
Wiewióra w dodatku nawet nie była dokarmiana - berni może opowiedzieć, jak zachowywała się po złapaniu przy pierwszych kontaktach z ludźmi (zresztą można odgrzebać jej wątek).
Piskunka najpierw miała być wypuszczona na osiedle, potem miała zostać "kotem przyzagrodowym", ale jej zdrowie na to nie pozwoliło - musiałam zacząć ją oswajać, bo nie było innego wyjścia. To jest kilkuletni kot, w wieku trudnym do określenia - teraz dodatkowo przeżywa drugą młodość, bo bawi się jak mały kociak, wszystkim, co jej się pod łapki nawinie.

Żadna z nich nie dawała się dotykać, a już tym bardziej pogłaskać. Obie kocice to teraz nieprzeciętne miziaki, Piskunek jest pierwszy na kolanach i nie można się od niej opędzić. Są bardziej miziaste niż kociaki, które łapaliśmy jako zupełne maluchy.
Sylwka ma na koncie oswojoną Burą - obecnie to Mizia na DS u córek ogrodniczki65.
Niedoświadczenie nie jest przeszkodą - na forum jest mnóstwo porad, jak oswajać takiego dzikusa. W schronie nawet potencjalny miziak nie ma szans się oswoić, choćby z powodu pobytu w dużym kocim stadzie - tu indywidualny kontakt z człowiekiem może bardzo dużo zdziałać. A pozytywny przykład domowych oswojonych kotów też bardzo pomaga, kiedy taki dzikus widzi, że one się miziają i nic strasznego się nie dzieje.
A Bruno chyba nie jest już takim zwykłym starszym kotem - dzięki powodzi staje się kotem medialnym.
