» Pon paź 08, 2007 21:07
Dzieki Doroto, powinnas dostac medal ... :)
moze kiedys :))
wrocilam z tego horackowania ... jejku, rozbijalam sie dzis taksowkami
jak jakis 'amerykanin w paryzu', bo czas az tak sie skurczyl.
Korki straszne, ale w koncu udalo sie odbebnic weta, obeszlo
sie bez operacji - ropien okazal sie krwiakiem, ktory ma sie sam
zresorbowac, wiec cala historia skonczyla sie tylko wygoleniem
placka na grzbiecie, wyjeciem kleszcza, i zakupieniem masci
na przyspieszenie gojenia. Ufff. Szczesliwy Horacek jest juz u siebie.
Wracajac piechota od weta, kolo Salwatora widzialam czarnego kota, ale uciekl przez ogrodzenie ... obejrzal sie - zaswiecil oczami jak latarkami. Poczulam sie zaszczycona, ze jednak zareagowal na cmokanie, wolalam tez 'Smoczek', ale nic to nie dalo. Zostawilam mu chrupki, ale nie raczyl, poszedl w swiat.
W rejonie zero zrobilam jednak maly obchodzik, oczywiscie znow nic ,
nie liczac jednego malego rudobialaska, ktory siedzial na podjezdzie
za siatka i patrzyl na mnie - jak chinska figurka ... zostawilam mu maluski
kawalek mieska, i poszlam ... Ogloszenie najwazniejsze zlosliwie zaklejono jakims innym (o pieskach szukajacych domu) - przekleilam
w inne miejsce. Sami mogli - ale nie, musieli na moim ...
Jakie sa moje szanse zeby jeszcze Smoczka zobaczyc ... nie wiem.
zo