Od wczoraj mamy na kociarni nowego kocurka- prześliczny, młody rudzielec. O okolicznościach jego przyjęcia myślę, że więcej napisze Adria lub Basia. Powiem tylko, że ma oczy jak Loa

i jest bardzo przyjacielski w stosunku do ludzi. Taki typowy pieścioch. Dzisiaj został wykastrowany. Zdjęć narazie nie mam bo aparat nie chce ze mną współpracować :/ ale będę jeszcze jutro próbowała.
Teraz smutniejsze wieści. Wczoraj wieczorem do schroniska został podrzucony kolejny kocurek. Chłopaczek się po prostu włamał do azylu bo jak powiedział nikogo nie było. Wszedł do przedsionka kociarni, gdzie zostawił kota, poszukał miski, nalał do niej wody i mu zaniósł. Rano Ania wchodzi na kociarnie a tam zwierz się na nią patrzy, przeżyła dziewczyna szok. Chłopak zadzwonił do niej dzisiaj z zapytaniem czy kot jest u nas i czy go będziemy leczyć

Okazało się, że to jakiś młody szczyl a z rozmowy z jego matka wynikło, że kobieta dokarmia osiedlowe koty w tym naszego podrzutka. Była podobno z nim kiedyś u weta, a ten stwierdził, że kot jest zadbany i wykastrowany w związku z czym ktoś go pewnie wypuszcza. wczoraj (według jej relacji) kot pojawił się ze złamana łapą, zadzwoniła więc do schronu w Bytomiu a tam nie chcieli go przyjmą i odesłali do nas. Chłopak więc wsiadł w autobus i resztę znamy. Dziwne jest tylko to, że :
1. Złamanie okazało się być starym urazem
2. Przez telefon wypytywali się czy mogą kota po leczeniu adoptowa, a kiedy poprosiliśmy ich o zostanie DT to kobita stwierdziła, że kota w domu nie chce
Nie wiem ile w tym co mówiła jest prawdy.
Tak czy siak kot miał niestety łapke amputowaną, jest starszy, burym kocurem (daje mu ok 8 lat) Narazie przebywa u mojej koleżanki (jednej z opiekunek wirtualnych) nie ma ona jednak zbyt wielkiego pojęcia o kotach no i nie możne być tam długo. narazie korzysta z faktu, że jej rodzice wyjechali w związku z czym ona się tam przeniosła z kotem a w swoim małym mieszkanku zostawiła swoje ukochane ptaszory - obawia się, że mogłyby one skończyć jako obiadek.Zdjęcia będą nieco później jak się jej ściągnąć je na kompa.
A z moim Wolandem tez nie wesoło

Od dłuższego czasu miał kłopoty z pęcherzem, siusiał gdzie popadnie i strasznie go przy tym bolało. Dostał antybiotyk i specjalistyczną karmę. Na krótki czas pomogło, jednak z upływem kolejnych dni było znowu coraz gorzej. Dzisiaj już wył i płakał cały czas. u weta okazało się ,że jest strasznie zatkany, nawet ciężko przez to było cewnik założyć. Ostatecznie się to udało i teraz chodzi po domu cały w swoich siusiach, przynajmniej go nie boli. Wet kazał mu zostać na tym samym antybiotyku jeszcze, co mnie trochę martwi, bo jeśli teraz nie pomógł to czy zwiększona dawka coś da? no ale słucham weta z nadzieją. Jutro jadę z dwoma chłopakami na kontrolę.