Przeczytałam wątek Mrauki ....
Jest mi bardzo, bardzo smutno.
Ale rozumiem. Mrakua musi mieć dom tylko dla siebie.
Kiedy do Pusi jedynaczki przyniosłam Szarotkę, musiała biedulka przez kilka miesięcy mieszkać na parapecie, tam miała miseczki, do kuwetki nosiłam - Pusiunia nie pozwałała jej zejść. Szarotka jest ugodowa, nie złaziła, więc krew się nie lała.
Potem przez jakiś czas były u mnie koty mojej mamy - Pusiunia zaatakowała dwa razy większego od niej, spokojnego Gavroszka, w rezultacie miała szyte dwie kilkucentymetrowe dziury w boku.
Jeszcze później, już w okresie dt powolna i ciapowata Krecia ostro i nie na żarty zaatakowała Emila-Kaszmira - musiałam je mocno izolować.
I Foczka - prześliczna, dzikawa i nieśmiała koteczka wzbudziła gwałtowną niechęć Pusiuni - Foczka się bała, Pusiunia goniła, Foczka ze strachu siusiała w biegu, spatynowała mi moczem miedziowany zegar, mieszkała głównie na górnych półkach.
Ale żaden z tych kotów nie atakował ani mnie, ani innych ludzi. I oprócz kłótni, wrzasków i łapoczynów krew się nie lała.
Teraz Pusiunia też gania i tłucze inne koty - ale tak od niechcenia, dla zasady
No i wszystkie były tymczasowe - w nowych domach są szczęśliwe i bezpieczne.
I znam koty jedynaki - muszą być same.
Taka jest Bomba, Festuś, Goldie - i Mrauka. I wiele innych kotów - znanych na forum
I na to nic się nie poradzi - można tylko znaleźć odpowiedni dom.