Na zdjęciach Kmineczka nie wygląda najgorzej, ale w rzeczywistości, to ona nie jest taka okrąglutka

znaczy - jest, ale to przez płyn w brzuszku

do tego chudziutka mordka i wieeelkie oczyska...
dziś śniadanie było w postaci baleronu, jedzone w towarzystwie TŻ-ta siedzącego na podłodze, głaszczącego sterczące futerko i proszącego o zjedzenie każdego kolejnego kawałeczka.
Wczoraj Kmineczka obsiusiała sobie cały tyłeczek, nie utrzymała równowagi w kuwecie i chyba za nisko przysiadła - trzeba było umyć pupkę, czego mała bardzo nie lubi. Coraz częściej plączą się i chwieją nóżki
W sobotę Pichlaczek był jeszcze jako tako aktywny, wychodziła sobie na trawkę, na schodach rozłożyłam jej kocyk, żeby nie było jej twardo i coby nie odgniotła sobie tych malutkich kosteczek. Zjadła pół kiełbaski z grilla z wielkim apetytem. W niedzielę było już gorzej, więcej polegiwania, mniej spacerków. Niestety nie ma już siły ganiać za robaczkami, patrzyła tylko tęsknie jak przelatywały obok motylki i skakały pasikoniki...
nie jest dobrze
