Bidusia zafundowała mi dziś dzień pełen wrażeń
Rano byłam z nią i ze Szkrabką u weta na zmianie wenflonów. Wracałam sobie jak gdyby nic między blokami niosąc w obu rękach transportery, nagle patrze transporter z Bidulką mi się otwiera a ona poczuła wolność i czmychnęła między przedblokowe ogródki, próbowałam ją tam łapać ale kto w pojedynkę łapał dzikuska to wie jak to wygląda

. Efekt był taki, że schowała sie na parkingu pod samochodem, tzn. teoretycznie pod samochodem, bo jakimś cudem wlazła pod maskę
Udało mi się zlokalizować właściciela samochodu i na szczęście był w domu, ale żeby nie było za prosto to kluczyki do auta miała żona, a żona była w pracy. Facet był kochany

, bo bez zbędnych dyskusji poszedł do żony po te kluczyki, otworzył maskę i tam na silniku dopadłam Bidulkę.
Dzięki Bogu wszystko dobrze się skończyło ale od dzisiaj po 10 razy będę sprawdzała zamknięcie transportera i z dwoma kotami na nogach już nie będę do weta chodziła mimo iż mam niedaleko
Jak mi Bidulka zwiała to zadzwoniłam po velvet aby przyszła pomóc łapać uciekinierkę ale zanim velvet przyszła to już Bidusia siedziała w transporterze
Potem już dzień wyglądał normalnie, tzn. w sumie 6 godzin kroplówki
Muszę obiektywnie stwierdzić, że Bidusia ma wcale nie najgorszą kondycję, tak szybciutko uciekała, że aż się za nią kurzyło, ona w domu tylko dla zmylenia przeciwnika taką nieruchawą udaje
[/b]