» Wto sie 06, 2013 10:01
Re: Łapanki MT2, 3 kociaki pilnie szukają DT. Słodziaki.
2 kociaki z których zdjęłam ślimaki, były zakrwawione ( być może krwią płodową) Pani Doktor zatrzymała mówiąc ,że praktycznie nie mają żadnych szans.
Kolejne 2 kociaki w dużo lepszym stanie jeszcze z pępowinami obsługiwał brodaty Pan Doktor i powiedział, że podzwonią jak co, ale raczej nikogo nie znajdą i kociaki są skazane na śmierć, właściwie trochę mi je wcisnął. Powiedział, żeby je karmić co 2 godziny, ale zapomniał powiedzieć o masowaniu brzuszków, na szczęście wiedziała o tym moja koleżanka no i poczytałam trochę i poszłam jeszcze do innego weterynarza u którego kartę ma mój kocurek, aby jeszcze raz dopytać jak się nimi zajmować. Za mleko na Śreniawitów zapłaciłam 40 zł,a i brodaty powiedział na pytanie o darmową opiekę, że mam iść do Ratuszu do Wydziału Ochrony Środowiska i tam wziąć skierowanie.
Koleżanka, niby kociara przejęła się rzadką kupką kotków i zawiozłam je na zdiagnozowanie kolejny raz do Śreniowitów, kotki wtedy dobrze jadły i się wypróżniały, przez telefon powiedzieli przyjeżdżaj bo to grozi odwodnieniem i śmiercią, a na miejscu inna lekarka powiedziała mi że z tymi kupkami to normalne, że mogą być rzadkie.
Kilka dni później oba kotki przestały jeść odchylały pyszczki, jeden doskonale się wypróżniał na gęsto, drugi robił tylko siusiu, zadzwoniłam na Śreniowitów, powiedzieli że jak co espumisan, ale generalnie że to jak dzieci pewnie się przejadły i dlatego są ospałe i nie chcą jeść i mam na siłę coś im tam wkraplać no i tak robiłam. Mam zadzwonić wieczorem jakby co .
Jeden kotek , ten który się nie wypróżniał na tyle osłabł, że przelewał się przez ręce no i już nawet nie dzwoniłam tylko pojechałam z dwoma kotkami.
Powiedzieli mi ,że ten przelewający się ma gorączkę i dali coś przeciwgorączkowego. Wróciłam do domu.
2 godziny później kotek jeszcze gorzej się poczuł, juz miał otwarty pyszczek i sapał, oddychał wolniej niż drugi. Zadzwoniłam i na Śreniawitów kazali mi zmierzyć temperaturę, ja czułam, że trzeba reagować od razu i pojechałam taxi na Modlińską. Tam powiedzieli ,że kotek jest nieprzytomny, niedożywiony i ma duszność. Z drugim wróciłam do domu. Rano podczas masowania zemdlał, dokładnie te same objawy co poprzedni. Znów go zawiozłam na Modlińską.
Usłyszałam, że to prawdopodobnie wirus przekazany śródmacicznie przez matkę je zaatakował.
Dziewczyny, przez 6 dni było doskonale, tylko nie mówcie mi ,że na Śreniawitów jest jakieś zakażenie i zawożąc tam kotki tyle razy zaryzykowałam ich zarażenie !!!!!
Co ja mam zrobić z domem?
Mogę teraz wziąć starszego zaszczepionego kociaka?
Co z Diabełkiem?
Od kiedy na Śreniawitów jest jakieś zakażenie?