10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Sob paź 31, 2009 12:23 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

Bardzo proszę o jakieś wieści :kotek:
Obrazek

krzsztof

 
Posty: 1015
Od: Nie wrz 27, 2009 15:43
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob paź 31, 2009 12:56 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

:?:
Obrazek

krzsztof

 
Posty: 1015
Od: Nie wrz 27, 2009 15:43
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob paź 31, 2009 13:20 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

muszę coś zjeść, spokojnie
Obrazek

Magija

Avatar użytkownika
 
Posty: 15173
Od: Sob cze 05, 2004 11:34
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob paź 31, 2009 13:22 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

Smacznego :lol: czekam bardzo spokojnie :twisted:
Obrazek

krzsztof

 
Posty: 1015
Od: Nie wrz 27, 2009 15:43
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob paź 31, 2009 13:30 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

No więc Kicia już po zabiegu, był to w sumie ostatni moment bo już miała ropomacicze. Jest bardzo zestresowana całą sytuacją - przejawia się to agresją, ale co dziwne do kobiet, do facetów o wiele mniej.
Pan przyjechał, podpisał mi zrzeczenie, uregulował za sterylizację 150zł i przywiózł jej całe pudło wyprawki (kuweta, żwir, zabawki, żarcie)
Powiem Wam szczerze, że mimo, ze byłam nastawiona bardzo na nie do niego i nawet byłam dość niemiła mówiąc mu o tym co zrobił to jednak mi go szkoda. W rozmowie wyszło, ze to nacisk żony, rodziny, lekarzy. Sam nas zapytał - co miałem zrobić?
Poszedł do niej, widać, ze ciężko to przeżył. Szkoda mi tego Pana :(

Koteczka do wtorku zostanie u Ań. Zapomniałam tylko zawieść jej transporter :(
Obrazek

Magija

Avatar użytkownika
 
Posty: 15173
Od: Sob cze 05, 2004 11:34
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob paź 31, 2009 13:41 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

Magija pisze:No więc Kicia już po zabiegu, był to w sumie ostatni moment bo już miała ropomacicze. Jest bardzo zestresowana całą sytuacją - przejawia się to agresją, ale co dziwne do kobiet, do facetów o wiele mniej.
Pan przyjechał, podpisał mi zrzeczenie, uregulował za sterylizację 150zł i przywiózł jej całe pudło wyprawki (kuweta, żwir, zabawki, żarcie)
Powiem Wam szczerze, że mimo, ze byłam nastawiona bardzo na nie do niego i nawet byłam dość niemiła mówiąc mu o tym co zrobił to jednak mi go szkoda. W rozmowie wyszło, ze to nacisk żony, rodziny, lekarzy. Sam nas zapytał - co miałem zrobić?
Poszedł do niej, widać, ze ciężko to przeżył. Szkoda mi tego Pana :(

Koteczka do wtorku zostanie u Ań. Zapomniałam tylko zawieść jej transporter :(

Kotka musi jak najszybiej trafić do domu tam napewno wróci do siebie,co do tej agresji facet kojarzy jej się z jedzeniem,może pogłaskaniem.Kobieta zaś,,,,,,,,trudno powiedzieć co działo się między kotką a żoną pana ,po za tym dodatkowo jeszcze teraz ten zabieg ........zamknięcie ,wyrwanie ze znanego jej otoczenia....Całe szczęście że trafiła na Ciebie i CC bo z tego co piszesz jeszcze troche a Liza by odeszła na zawsze.....uratowałaś jej życie .Co do pana .....no cóż niech tak bedzie ......myśle jednak że jeżeli nie mógł zabrać Lizy ze sobą,mógł trochę bardziej postarać się jej o nowy dom......mógł też również wystawić ją na ulice,,,,,,prawda zawsze leży po środku.......Teraz zeby tylko kicia doszła do siebie i szybko wróciła do nas psychicznie :kotek:
Dziękuje Magija jesteś wielka :ok:
Obrazek

krzsztof

 
Posty: 1015
Od: Nie wrz 27, 2009 15:43
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob paź 31, 2009 13:52 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

Magija pisze:W rozmowie wyszło, ze to nacisk żony, rodziny, lekarzy. Sam nas zapytał - co miałem zrobić?
Poszedł do niej, widać, ze ciężko to przeżył.

Tak mi się cały czas wydawało, że to właśnie tak. Wiem, co potrafi rodzina (nie z autopsji, na szczęście) :(

Nie odzywałam się, bo nie miałam nic do zaoferowania, ale śledzę wątek i kibicuję koteczce.
Jesteście wspaniali :1luvu:
Obrazek

hanelka

 
Posty: 8984
Od: Nie lut 24, 2008 19:33
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob paź 31, 2009 14:01 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

:1luvu: :1luvu: :1luvu: :ryk: :ryk: :ryk: jupi :oops: hehe .vTo cudowne wieści :roll: kochana koteczka na pewno znajdzie cudowny dom ważne że już nie zostaje w tamtym mieszkaniu sama :) Życzę jej z całego serca wszystkiego najlepszego :) i trzymam kciuki :ok: Napiszę jeszcze raz JESTEŚCIE NIESAMOWICI

specka

 
Posty: 47
Od: Sob paź 24, 2009 22:15
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Sob paź 31, 2009 16:24 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

szkoda kiciulki... ale i byłego właściciela też... trochę... :(
Obrazek
Obrazek

Joanna KA

 
Posty: 3112
Od: Nie mar 15, 2009 20:34
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob paź 31, 2009 17:27 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

Nadal uważam, że to niemądre fundować kotce taki stres jakim jest szpitalik tym bardziej, że to zupełnie nowe miejsce (bez znaczenia czy u CC czy nie, klatki w szpitaliku są tak samo przerażające, o innych zwierzętach, które również nie są szczęśliwe nie wspomnę) i bardziej stresujące niż nowy pokój w nowym mieszkaniu. Bo mieszkanie jest czymś co mimo wszystko jest jej bardziej znane.

I znów kolejny raz demonizowanie i kamieniowanie właściciela oraz forumowe napinki co ty my z nim nie zrobimy i co mu życzymy okazały się błędnymi gdybaniami wyssanymi z palca. Bo facet jak widać nie jest takim ograniczonym trollem i kochał kotke. Niestety jeśli chodzi o żone i reszte otoczenia źle trafił. Myślę, że nie zwracał się też do żadnych fundacji bo bał się, że zostanie tak potraktowany i z góry zaszufladkowany jak to miało miejsce.
Ostatnio edytowano Sob paź 31, 2009 17:39 przez Asia & Daniel, łącznie edytowano 1 raz

Asia & Daniel

 
Posty: 63
Od: Czw paź 01, 2009 19:39
Lokalizacja: Łódź / Łask

Post » Sob paź 31, 2009 17:37 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

Asia & Daniel pisze:Nadal uważam, że to niemądre fundować kotce taki stres jakim jest szpitalik tym bardziej, że to zupełnie nowe miejsce (bez znaczenia czy u CC czy nie, klatki w szpitaliku są tak samo przerażające, o innych zwierzętach, które również nie są szczęśliwe nie wspomnę) i bardziej stresujące niż nowy pokój w nowym mieszkaniu. Bo mieszkanie jest czymś co mimo wszystko jest jej bardziej znane.

I znów kolejny raz demonizowanie i kamieniowanie właściciela oraz forumowe napinki co ty my z nim nie zrobimy i co mu życzymy okazały się błędnymi gdybaniami wyssanymi z palca. Bo facet jak widać nie jest takim ograniczonym trollem i kochał kotke. Niestety jeśli chodzi o żone i reszte otoczenia źle trafił. Myślę, że nie zwracał się też do żadnych fundacji bo bał się, że zostanie tak potraktowany i z góry zaszufladkowany jak to miało miejsce.

Pozostaje mi posypać głowę popiołem ......co do człowieka .....nadal twierdze że w tym przypadku najważniejsza jest kicia o czym pisałem już kilkakrotnie :? ,
Obrazek

krzsztof

 
Posty: 1015
Od: Nie wrz 27, 2009 15:43
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob paź 31, 2009 18:22 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

Asia & Daniel pisze:I znów kolejny raz demonizowanie i kamieniowanie właściciela oraz forumowe napinki co ty my z nim nie zrobimy i co mu życzymy okazały się błędnymi gdybaniami wyssanymi z palca. Bo facet jak widać nie jest takim ograniczonym trollem i kochał kotke. Niestety jeśli chodzi o żone i reszte otoczenia źle trafił. Myślę, że nie zwracał się też do żadnych fundacji bo bał się, że zostanie tak potraktowany i z góry zaszufladkowany jak to miało miejsce.


wprawdzie faceta nie szufladkowałam, ale nie do końca zgadzam się z treścią tej wypowiedzi. To nie nasza sprawa ani wina kotki, że nie trafił dobrze z rodziną. Gdyby faktycznie kochał kotkę tak jak deklaruje, to nie stawiałby bezbronnemu stworzeniu warunku "do tego a tego dnia mieszka, a potem ulica albo schron". Gdyby kochał kotkę, to szukałby dla niej miejsca w innym domu, robiłby ogłoszenia. Robiłby cokolwiek. A po co niby miałby się zwracać do jakiekolwiek fundacji? Żeby fundacja rozwiązała za niego problem? Ograniczony umysłowo, czy małolat, który ma problemy ze swoimi problemami?
Usprawiedliwianie bezczynności tego człowieka jest poniżej krytyki, a za chwilę może ktoś, że on jest święty, bo nie wyrzucił kotki od razu na bruk?

Nie zrobił nic, a teraz zasłania się zaleceniami lekarza, wymaganiami żony i kompletną bezradnością. Nie nazwę tego po imieniu i mam go gdzieś.
Bo tak jak napisał krzsztof najważniejszy jest w tej sprawie zwierzak i jego dobro.
A kotka dostała szansę dopiero wtedy gdy na jej drodze stanęli Aniołowie. Z forum.
Obrazek Obrazek

:201461 :cat3: . . . . . NASZ KOCI BLOX http://kocidomtymczasowy.blox.pl/html

:catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk:

delfinka

 
Posty: 9012
Od: Wto gru 05, 2006 0:13
Lokalizacja: obecnie miedzy Łodzią a Warszawą

Post » Sob paź 31, 2009 18:24 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

dellfin612 pisze:
Asia & Daniel pisze:I znów kolejny raz demonizowanie i kamieniowanie właściciela oraz forumowe napinki co ty my z nim nie zrobimy i co mu życzymy okazały się błędnymi gdybaniami wyssanymi z palca. Bo facet jak widać nie jest takim ograniczonym trollem i kochał kotke. Niestety jeśli chodzi o żone i reszte otoczenia źle trafił. Myślę, że nie zwracał się też do żadnych fundacji bo bał się, że zostanie tak potraktowany i z góry zaszufladkowany jak to miało miejsce.


wprawdzie faceta nie szufladkowałam, ale nie do końca zgadzam się z treścią tej wypowiedzi. To nie nasza sprawa ani wina kotki, że nie trafił dobrze z rodziną. Gdyby faktycznie kochał kotkę tak jak deklaruje, to nie stawiałby bezbronnemu stworzeniu warunku "do tego a tego dnia mieszka, a potem ulica albo schron". Gdyby kochał kotkę, to szukałby dla niej miejsca w innym domu, robiłby ogłoszenia. Robiłby cokolwiek. A po co niby miałby się zwracać do jakiekolwiek fundacji? Żeby fundacja rozwiązała za niego problem? Ograniczony umysłowo, czy małolat, który ma problemy ze swoimi problemami?
Usprawiedliwianie bezczynności tego człowieka jest poniżej krytyki, a za chwilę może ktoś, że on jest święty, bo nie wyrzucił kotki od razu na bruk?

Nie zrobił nic, a teraz zasłania się zaleceniami lekarza, wymaganiami żony i kompletną bezradnością. Nie nazwę tego po imieniu i mam go gdzieś.
Bo tak jak napisał krzsztof najważniejszy jest w tej sprawie zwierzak i jego dobro.
A kotka dostała szansę dopiero wtedy gdy na jej drodze stanęli Aniołowie. Z forum.

Proszę skupmy się na tym na kici jej zdrowiu i przyszłym domku
Obrazek

krzsztof

 
Posty: 1015
Od: Nie wrz 27, 2009 15:43
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob paź 31, 2009 18:52 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

krzsztof pisze:
dellfin612 pisze:
Asia & Daniel pisze:I znów kolejny raz demonizowanie i kamieniowanie właściciela oraz forumowe napinki co ty my z nim nie zrobimy i co mu życzymy okazały się błędnymi gdybaniami wyssanymi z palca. Bo facet jak widać nie jest takim ograniczonym trollem i kochał kotke. Niestety jeśli chodzi o żone i reszte otoczenia źle trafił. Myślę, że nie zwracał się też do żadnych fundacji bo bał się, że zostanie tak potraktowany i z góry zaszufladkowany jak to miało miejsce.


wprawdzie faceta nie szufladkowałam, ale nie do końca zgadzam się z treścią tej wypowiedzi. To nie nasza sprawa ani wina kotki, że nie trafił dobrze z rodziną. Gdyby faktycznie kochał kotkę tak jak deklaruje, to nie stawiałby bezbronnemu stworzeniu warunku "do tego a tego dnia mieszka, a potem ulica albo schron". Gdyby kochał kotkę, to szukałby dla niej miejsca w innym domu, robiłby ogłoszenia. Robiłby cokolwiek. A po co niby miałby się zwracać do jakiekolwiek fundacji? Żeby fundacja rozwiązała za niego problem? Ograniczony umysłowo, czy małolat, który ma problemy ze swoimi problemami?
Usprawiedliwianie bezczynności tego człowieka jest poniżej krytyki, a za chwilę może ktoś, że on jest święty, bo nie wyrzucił kotki od razu na bruk?

Nie zrobił nic, a teraz zasłania się zaleceniami lekarza, wymaganiami żony i kompletną bezradnością. Nie nazwę tego po imieniu i mam go gdzieś.
Bo tak jak napisał krzsztof najważniejszy jest w tej sprawie zwierzak i jego dobro.
A kotka dostała szansę dopiero wtedy gdy na jej drodze stanęli Aniołowie. Z forum.

Proszę skupmy się na tym na kici jej zdrowiu i przyszłym domku


Zdrowie Kici nie zależy za bardzo od nas... Zależy od lekarzy i od samej Kici...
Na nowym domku dla niej trzeba się skupić jak najbardziej!!!

Ale całkowicie sie zgadzam z Dellfin612.
Jeśli się kocha zwierzę to nie postępuje się tak jak ten pan.
Też jest mi go trochę szkoda. Ale dlatego, że albo jest całkowicie ubezwłasnowolniony przez żonę albo ma wyjątkowo niską wrażliwość. W obu tych przypadkach trzeba mu współczuć.
W życiu zdarzają się różne sytuacje. Ale zawsze można się starać minimalizować cierpienie innych. W tym przypadku tego nie widzę...
Oby Kicia szybko znalazła lepszy od poprzedniego domek.
Karmel['] Taurus['] Miki [']Andzia [']
http://kotylion.pl/
https://www.facebook.com/kotylion.viva

Duszek686

 
Posty: 23791
Od: Sob kwi 25, 2009 22:42
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob paź 31, 2009 19:23 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

Ale całkowicie sie zgadzam z Dellfin612.
Jeśli się kocha zwierzę to nie postępuje się tak jak ten pan.
Też jest mi go trochę szkoda. Ale dlatego, że albo jest całkowicie ubezwłasnowolniony przez żonę albo ma wyjątkowo niską wrażliwość. W obu tych przypadkach trzeba mu współczuć.
W życiu zdarzają się różne sytuacje. Ale zawsze można się starać minimalizować cierpienie innych. W tym przypadku tego nie widzę...
Oby Kicia szybko znalazła lepszy od poprzedniego domek.[/quote]
No właśnie przeszłość Lizy jest za nami (10 lat)teraz zadbajmy o jej przyszłośc
Obrazek

krzsztof

 
Posty: 1015
Od: Nie wrz 27, 2009 15:43
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 190 gości