Przypomnę trochę o Rudym dla osób które nie czytały pierwszego posta:
Rudy został przywieziony przez straż miejską prawdopodobnie po potrąceniu przez samochód. Nie został uśpiony bo wetka zauważyła, że kot mimo sparaliżowanego tyłu załatwia się czyściutko do kuwety. Potem okazało się że kot bardzo rozumny, pragnący kontaktu noi po wyniesieniu na posesję absolutnie mający koncepcję. że on gdzieś pójdzie nawet ciągnąc nogi za sobą.
Po ogłoszeniu na allegro znalazła się rodzina, która pokochała Rudego. A Rudy zaczął powoli wstawać - najpierw mniej - teraz w nowym domu chodzi już nawet po schodach.
Rudy prawdopodobnie był czyjś - bo miał obrożę przeciwpchelną. Ale nikt go nie szukał. Nie zareagował na ogłoszenia. Więc nie było sensu na siłę szukać kogoś, kto nie wykastrował nawet swojego kota. Rudy jest wielkim i bardzo mocno zbudowanym kocurem. Ma bardzo silny kręgosłup dzięki czemu tak pięknie się zrehabilitował. Ma ok 8 lat. Ma też zapewne swoje przyzwyczajenia. Wydaje mi się że należą do nich głównie bycie wolnym i bezkarne szwędanie się..

A teraz ma niestety niedowład tylnych nóg.
Osoba, która go wzięła jest naprawdę cudowną istotą i zajmuje się kotem jak może. Cała rodzina zresztą się nim opiekuje i bardzo martwią się o jego samopoczucie. To że leje się trochę z rezydentami to pikuś - bo podobno świetnie sobie daje radę. Poza cudowną wiadomością, którą wczoraj usłyszałam, że on wstaje i nauczył się chodzić po schodach (ma iksa z tylnych nóg) jest jeszcze jeden
problemik.
Kocurek non stop wyje.
Wyje pod drzwiami, że chce wyjść. Wyje głośno, gardłowym głosem jakby go ktoś zarzynał. Wychodzi na balkon - zabezpieczony - i wyje. Wącha powietrze i dalej wyje. Jakby płakał. Domownicy mówią że im to nie przeszkadza ale martwią się o niego. Że ciężko tego słuchać. Że wygląda jakby się strasznie męczył. Ze waruje z nosem przy drzwiach. Że dwa dni nie jadł jakby protestował..
I tu moje pytanie - ponieważ nie miałam nigdy takiego przypadku aby kot mi wył. Wszystkie koty w mojej rodzinie wychodzą, a mój prywatny u mnie w mieszkaniu jest autystyczny i nie wyściubia nosa nawaet za 2h otwarte drzwi na ogród..
Czy takie koty z ogromną potrzebą wychodzenia przyzwyczajają się?
Czy ktoś z Was przechodził przez takie wycie?
Jest koncepcja aby zamieszkał w innym domku z ogrodem pod Otwockiem gdzie nie ma możliwości wpakować się pod samochód. Tylko nie ma pewności, że nawet po okresie przyzwyczajania do mieszkania i pozwoleniu na wychodzenia ograniczy się do ogrodu...Rudy sprawia wrażenie jakby chciał biec i biec przed siebie do miejsca skąd jest.

Kompletni opadły nam ręce i nie wiemy jak rozwiązać problem cierpienia Rudego..może na forum powstaną jakieś twórcze teorie?
Poproszę o przeniesienie wątku Rudego na Koty..