Anuuusia pisze:Dzięki. Wszystko już to robiłam.
Dzisiaj znajma opowiadała mi, że jej kot u kogoś przezimował, a na wiosnę wrócił do niej. U mnie koty zaczynają się marcować, Maniuś jest kastratem, ale zawsze go ciągnęło do innych kotów, więc może w końcu odnajdzie drogę do domu
Czy macie jakieś opowiastki jak to koty po długim czasie wracał do swoich domków?? Byłabym wdzięczna za linki

)
Nie podaję linku do mojej opowiastki,bo nikomu jeszcze o tym nie opowiadałam.To się stało wiele lat temu,wróciłam do domu a koteczki nie ma,przeszukałam całe mieszkanie,nie ma,jakby się zapadła pod ziemię,wiedziałam już że udało jej się jakimś cudem przedostać przez okno,oczywiście najpierw sprawdziłam na podwórku i ulicy wokół bloku,potem całą dzielnicę,karmicielki,jeszcze raz podwórko,poprosiłam sąsiadów o pozwolenie sprawdzenia ich piwnic,bo okna nie zamykane,rozpytałam,porozwieszałam ogłoszenia,zdjęcia,byłam w gabinetach weterynaryjnych,schronisku,dosłownie byłam i robiłam wszystko co tylko mi do głowy przyszło aby całemu światu dać znać że moja koteczka zginęła,codziennie chodziłam po okolicy zaczepiając tzw.panie wszystkowiedzące,ludzi wysiadujących w oknach,wciąż pokazywałam zdjęcie i nic,nikt jej nie widział.Wciąż w głowie miałam koszmarne obrazy co się z nią mogło stać.Trzeciego dnia,nie mogłam z tego wszystkiego spać,siedziałam sobie cichutko zajęta szydełkowaniem i myślałam,o niej,o tym co teraz przeżywa.Była ok. 2 godzina w nocy,całe miasto,kamienica spały,było cichutko i spokojnie.Nagle usłyszałam straszne-dzikie jakby syczenie-fuczenie,bardzo głośne,przerażające,na naszym podwórku mieszka kilka dzikich kotów,ale czegoś takiego jeszcze nie słyszałam.Pomyślałam że może to ona,przerażona tak krzyczała,obudziłam syna,poprosiłam aby poszedł ze mną na podwórko sprawdzić czy tam jest?Poszliśmy,obszukaliśmy ponownie całe podwórko,ulicę,podwórka sąsiednie,cały czas kicialiśmy i nic,ani jednego miauknięcia,żadnego szelestu,nic.Czwartego dnia,wcześnie rano,poszliśmy ponownie do sąsiadów poprosić o otwarcie ich piwnic,bo ten nocny krzyk nie dawał mi spokoju,w końcu nie miałam już do sprawdzenia nic innego.Poszliśmy z synem do piwnic.Znów kicianie,zaglądanie,wołanie i znów nic.
Nie wiadomo tak na prawdę dlaczego?ale syn odsunął od ściany paletę,miała ok 20cm,wolnej przestrzeni jakieś 10cm,w najdalszym rogu zobaczyłam wielgachne oczy,

była,jest,znalazła się

Tylko tak przerażona,że przez te wszystkie dni nawet nie drgnęła kiedy ją wołaliśmy.Umarła by tam z głodu.A była wciąż tak blisko...