Dzień dobry z samego rana.
Tylko wtedy mogę coś napisać.
Ostatnio nie mam czasu nawet zajrzeć do netu. Wakacje się skończyły. Dzieciątko moje wróciło do domu po dwóch miesiącach spędzonych u babci i nie daje mi odetchnąć. No i zaczęło się przedszkole.
Na domiar złego jestem zasmarkana i odjęło mi głos. Ale już jest lepiej.
W pracy także mnóstwo roboty. A pisać mogę tylko tutaj

.
Moim kociastym coś odbiło. A szczególnie Waldkowi. Zrobił się jakiś agresywny. Każde moje głaski wywołują w nim euforię i zaczyna się …
Najpierw upatrzy sobie ofiarę (oczywiście któreś z rodzeństwa) . Potem gonitwa. A co dalej to już nie chcę pisać. Masa futra, Waldek w krwi a potem w strupach. Oczywiście dostaje po nosie szczególnie od Rudego. A na koniec to jeszcze pyskuje i odchodząc wydziera się w niebo głosy.
Nieszczęśnik Waldek odkąd sięgam pamięciom zawsze był dziwakiem. Już jako maleństwo wchodząc po schodach co drugi stopień wydawał dźwięki w postaci dwóch szybkich miauknięć: miau, miau…..przerwa……..miau, miau……itd… Zostało mu to po dziś dzień.
Kiedy chce wyjść na dwór to z kolei to jego miaukania są przeraźliwie długie: miauuuuuuuuu. Czasami odnoszę wrażenie że Waluś to się upodobnił do człowieka i próbuje kocim sposobem go naśladować. Uwielbiam te cechy charakteru mojego Rumcajska.
Niestety muszę znowu kończyć. Praca wzywa.
Oto głaski dla Waldka. Równiez od Ciebie Olu.
