Agn pisze: Ale żeś sie rozpisała, Marcjanno...![]()
Bo tylko gadałam przez telefon i to nawet nie z lekarzem - jestem z nimi umówiona na jutro po południu.
Wygląda to tak, że wg nich i tak nic ta operacja nie dała, bo kot chodzic raczej nie będzie. Do mnie takie argumenty nie przemawiają.
Tym bardziej, że obecnie kot nie skał, a śrutem oberwał dawno (rany sie zagoiły), więc jakoś przez ten czas musiał funkcjonować...
Na pewno usunięcie tego dziadostwa to dużo, ale i pierwszy mały kroczek do przodu.
Dużo pracy teraz będzie, ale lepiej tak niż miałby nie żyć.
Pisac dużo też nie mogę, bo jestem w pracy.
Cały czas wyglądam jak przygłup i suszę zęby jak gacie w słoneczny dzien na sznurku

Agn pisze: Napisz, co z tą cocarboxylasą, bo podczepiłaby sie pod nią Ulvhedin z koteczka, która nie trzyma moczu.
Juz napisałam do Mokkuni - zaraz leci na pocztę.
I podzielę sie z Ulv - nie ma problemu.
Dziekuję wszystkim bardzo, bardzo mocno!