No nie... (a Ty nie wiesz,że ja mam telefon???)
Damazy też się nam schował,po tygodniu bytności u nas w domu.Zabunkrował sie w kuchni,gdzie jest 3 cm szpara.Między szafkami.A on tam wlazł!
Wyobrażam sobie,co przeżyłaś,bo ja szukałam kota cały dzień.TŻ powiedział,że pewno zwiał,gdy wychodziliśmy do szkoły,dziecko (sąsiad) podobno widziało białego kota,jak siedział na parapecie na klatce schodowej!
Daliśmy ogłoszenia,rozlepilismy po mieście a ja chodziłam po domu płacząc i wołając Damazuś,Damazuś... (a sama wiesz,że moje mieszkanie to za duże nie jest...)Odsunęliśmy wszystkie meble,szukaliśmy go wszędzie!Jak ja rozpaczałam! I ciągle wołałam kota...Moje dzieci dziwnie na mnie patrzały i Marek w końcu nieśmiało powiedział-mamo,nie wołaj go,bo go nie ma...
Aż tu nagle coś zamiauczało-wszyscy rzucili się ,żeby odsunąć szafki! A on sobie tam spał w najlepsze!
No i prawie do szału doprowadziła mnie moja znajoma,która do mnie przyszła,gdy kot zginął.Nie mogłam jej ugościć,bo SZUKAŁAM KOTA! A ona zniecierpliwiona powiedziała,że sam się znajdzie,jak zacznie śmierdzieć!

Myślałam,że ją zamorduję!