Melanio
Zastanawiam się, skąd się biorą nasze kłopoty we wzajemnym zrozumieniu naszych argumentów? Może stąd, że Ty cały czas piszesz o P.&G, a ja ograniczam się do uwag na temat IAMS? Do dyspozycji mamy te same artykuły zamieszczone w sieci, ale chyba te same fakty interpretujemy inaczej....
Nie do końca wiem jakie względy decydują o tym, że jedna firma wchłania drugą, zwłaszcza jeśli ich zakres działalności pokrywa się w niewielkim stopniu. P.&G kojarzę raczej ze środkami czystości i kosmetykami, natomiast IAMS wyłącznie z karmami dla zwierząt. Może chodzi o łatwiejszą dystrybucję produktu? (pewnie wtedy można też obniżyć jego cenę.... Jeśli jest na Forum ktoś kto się zna na ekonomii to może to nam wyjaśni)
Faktem jednak jest, że P.&G kupiła IAMS we wrześniu 1999 roku, a więc mogę założyć, że porozumienie dotyczące nowego kodeksu etycznego zaakceptowanego przez P.&G w odniesieniu do badań IAMS zostało wyegzekwowane przez IAMS właśnie. Bo chyba P.&G sam by się nie ograniczał. Pewnie pozostałe firmy (kosmetyczne itp.) kupione przez P.&G nie stosują takich restrykcyjnych ograniczeń. Nie wiem czy IAMS mógł narzucić ten sam punkt widzenia reszcie. Jeśli jeszcze ma za małą siłę przebicia w P.&G, to mam nadzieję, że się to wkrótce zmieni, i jego wpływ na funkcjonowanie P.&G zwiększy się, z korzyścią dla praw zwierząt.
Piszesz:
"Firma P&G nie prowadzi i nigdy nie prowadziła badań o charakterze medycznym w celu wykrycia przyczyn chorób zwierząt, metod leczenia itp. (czego zresztą oni nigdy nie twierdzili). P&G nie jest związany z żadnym instytutem weterynaryjnym, uczelnią czy organizacją zajmującą się chorobami zwierząt."
P.&G nie, ale IAMS tak.
Artykuł, o którym piszemy, wspomina o konkretnych badaniach, wymieniając jakie zwierzęta poddano experymentowi i co im zrobiono... ale nie zawiera konkretów, ani miarodajnych odniesień do owych badań.
TE SAME badania wymienione są na jednej ze stron, o makabrycznym tytule "Iams kills - Iams zabija", ale podchodzącej do sprawy solidniej: podaje się na niej tytuły prac zawierających wyniki i wnioski z tych badań, oto one:
[1] Ibriham, WH, Szabo, J, Sunvold, GD, et al, Effect of dietary protein quality and fatty acid composition on plasma lipoprotein concentrations and hepatic triglyceride fatty acid synthesis in obese cats undergoing rapid weight loss, Amer J Vet Res 2000; 6(5):556-572.
[2] Hayek, M.G., Hypersensitivity reactions to dietary antigens in atopic dogs. Proceedings of 2000 Iams Nutrition Symposium
[3] Ibriham, Szabo, Sunvold, Kelleher, Bruckner, "Effect of dietary protein quality and fatty acid composition on plasma lipoprotein concentrations and hepatic triglyceride fatty acid synthesis in obese cats undergoing rapid weight loss," AJVR, Vol. 61, Iams)5:556-572 (2000)
[4] Crenshaw, Budde, Lauten, Lepine, Nutritional Effects on Bone Strength in the Growing Canine, 1998 Iams Nutrition Symposium.
[5] Bueno, Cappel, Sunvold, Reinhart, Clemen, "Feline Colonic Morphology and Mucosal Tissue Energetics as Influenced via Sources of Dietary Fiber," Nutrition Research, Vol. 20, 7:985-993 (2000).
Zostały opublikowane w bardzo renomowanych czasopismach naukowych o międzynarodowym zasięgu, oraz wygłoszone na zjazdach weterynarzy, jestem więc przekonana że ich walory naukowe są niebagatelne. To co się drukuje w takich pismach przechodzi skomplikowaną i długą procedurę weryfikacji naukowej i zanim pojawi się w druku MUSI zostać zrecenzowane przez paru niezależnych specjalistów w danej dziedzinie. Podobnie na zjeździe: jeśli ci ludzie wygłaszają jakiś referat, to nie ma on charakteru przemówienia na akademii, ale wiąże się z koniecznością obronienia swoich tez w natychmiastowej po wystąpieniu dyskusji. Gadasz bzdury? Nie umiesz bronić swoich racji? Nie daj Boże skopałeś coś w prezentacji wyników? Środowisko cię wyśmieje, skrytykuje (słusznie) i w przyszłości totalnie oleje. Tu nie miejsce na fuszerki.
Artykuł w The Sunday Express zaczyna się od zdania, mówiącego o testach nad produktem, a daje przykłady badań problemów medycznych, bo to są badania których wyniki zawierają prace wyżej wymienione. Tylko żeby się o tym przekonać, trzeba się nieźle nagrzebać w sieci.... Dlaczego The Sunday Express nie podało tytułów, skoro są one na stronie kogoś innego (też IAMS atakującego..)
Pewnie z tych samych przyczyn, z których na innej stronie internetowej pod nagłówkiem nawołującym do bojkotu P.&G i uznającego IAMS za odpowiedzialny za okrucieństwo wobec zwierząt zaprezentowano zdjęcie dobermana poddawanego experymentom z dopiskiem (niezbyt dużymi literkami i w nawiasie), że to nie jest zdjęcie IAMS. Skoro nie jest, to dlaczego znalazło się w artykule IAMS poświęconemu? Gdyby text był po włosku, nie mogłabym go zrozumieć. Przeczytałabym nagłówek (pewnie trzy po trzy go pojęła), zobaczyła dramatyczne zdjęcie i doszła do wniosku: IAMS zabił
tego pieska!!!!
Ja takie coś nazywam manipulacją.... Przykro mi.
Kolejna sprawa.. Piszesz:
"Wszelkie badania ukierunkowane są na bezpieczne zastąpienie drogich składników tanimi. To właśnie dzięki badaniom P&G mamy dzisiaj pulpę buraczana w karmach. To właśnie ta firma opracowała recepturę na podawanie dużej ilości węglowodanów w karmie bez gwałtownego podnoszenia poziomu insuliny we krwi kota , czym zresztą bardzo się chwalą na swojej stronie."
Pulpa buraczana jest używana w karmie dla zwierząt otyłych, zastępując tłuszcz i przez to pozwalając zmniejszyć jej kaloryczność ( węglowodany mają dokładnie o połowę mniej kalorii niż tłuszcz). W karmie Hills tę samą funkcję pełni nietrawiona przez koci organizm celuloza. To nie oszczędność i tanie składniki tylko rozsądny plan dietetyczny.
Receptura podawania dużej ilości węglowodanów bez szybkiego podnoszenia poziomu insuliny we krwi to bardzo wartościowa sprawa. Ukręca to łeb tzw. spirali insulina - głód: dużym wahaniom poziomu cukru we krwi wywołującym wilczy głód.
Dzięki, że o tym napisałaś. Teraz rozumiem dlaczego mój gruby kocurek z taką godnością znosi dietę. Wilczy głód to mu się zdarzał przy innych karmach. Towarzyszyła temu kocia deprecha. Już nawet miałam machnąć ręką i go nie odchudzać, choć miał problemy ze skórą, stawami a jakakolwiek (ewentualna) operacja (gdyby jej potrzebował) byłaby niemożliwa - tak bardzo miał otłuszczone serduszko i brzuch.
O wilczym głodzie i wahaniach cukru we krwi nie trzeba czytać w podręcznikach do fizjologii. Wiedzą o tym trenerzy w siłowniach i odchudzające się (skutecznie) dziewczyny....
A teraz o Robercie Kochu. Tak , stwierdził, że doświadczenie na zwierzętach nigdy nie może dać pewnych wskazówek. Ale wiesz o co mu chodziło? O TERAPIĘ LUDZI.
Pełne przenoszenie wyników badań między gatunkami nie jest możliwe, bo każdy ma odrębne cechy przemiany materii, systemu odporności i takie tam różne...
Dlatego badania nad preparatami medycznymi trwają tyle lat bo muszą być wieloetapowe. Najpierw biochemicy i biofizycy badają mechanizm działania substancji. Później na ulotce leku wypisane są skomplikowane rzeczy, że "blokuje receptor X", albo "zmienia polaryzację błony Y". W kolejnym etapie bada się jak na preparat reagują szczepy zwierząt laboratoryjnych: myszy, szczurów, świnek morskich. Daję to wyobrażenie o działaniu leku na żywy organizm jako taki. Pewnie pozwala wyłapać groźne działania uboczne itp. I dopiero w ostatnim etapie prowadzi się badania na gatunku docelowym. Na ludziach również. Jak najbardziej. Tylko ludzie świadomie wyrażają na to zgodę, podpisując odpowiednie dokumenty...... są ochotnikami, albo bardzo chorymi osobami, dla których poniesienie ryzyka może okazać się szansą przeżycia.
Metody alternatywne są na razie opracowywane. Pewnie uda się to dopiero naszym wnukom....
Śledzenie historii chorób pacjentów pomaga w ogromnym stopniu, ale nie rozwiązuje wszystkich wątpliwości... Poza tym dokumentacja dotycząca zwierząt jest nader skąpa. Zwierzaki nie są objęte programem ubezpieczeń społecznych. Prowadzenie leczenia jest kwestią dobrej woli i troski właściciela. Za zaniedbanie leczenia własnego dziecka i spowodowanie tym jego śmierci czeka cię prokurator i odsiadka w celi. Za olanie dolegliwości twojego zwierza.... nic. Vet ci je uśpi i po kłopocie.... kupisz sobie nowe. Niestety wiele osób ma takie podejście do sprawy. O współpracy z vetem zapomnij......
I tym pesymistycznym akcentem kończę.
ana
PS. Rafał, takie algorytmy to pewnie układają na samym początku...

Zdaje się, że to się nazywa modelowanie...