» Wto maja 20, 2008 19:17
Bromba jest chora. I nie wiadomo dokładnie, co to jest.
Historia choroby wygląda pokrótce tak:
W połowie kwietnia poszłam ją zaszczepić. Kota zdrowa, wetka obejrzała, obmacała, mnie odpytała - i zadała kotu szczepionkę. Przy okazji wizyty, ja zapytałam, czym doczyścić jej uszy, bo zwykłym wacikiem z wodą to ja resztek jej 10-letniego brudu nie mogłam zmyć. Wetka obejrzała uszy, upewniła się, że to nie świerzb (obejrzała wydłubiny pod mikroskopem), i jakimś płynem do tego przeznaczonym przemyła Brombie uszy.
W parę godzin po tym zajściu Bromba zaczyna się potwornie drapać, rozpłaszczać uszy, które robią się mocno czerwone. Na drugi dzień do weta. Wet przypuszcza, że może to być uczulenie na tenże płyn do kocich uszu, dokładnie przemywa wodą do zastrzyków, płucze - no i jeśli to uczulenie na płyn - to powinno minąć. Również radzi, aby jakiś tydzień po szczepieniu zapodać odrobaczenie, bo może jednak gdzieś głęboko coś w kocie siedzi. No to przećwiczyłam Aniprazol, 2 x seria 3 dni z 14-dniowym odstępem.
Przez jakiś tydzień można uznać, że kotu się poprawia. Uszy stopniowo bledną, drapie się coraz mniej. Ja zgodnie z zaleceniami przemywam Brombie uszy co 1-2 dni. Kolejny tydzień - uznaję, że to musiało być to uczulenie, bo uszy ładnie zbledły, kota się prawie nie drapie.
Aż tu nagle, jakoś tak w długi majowy weekend, Bromba zaczyna się znów wściekle drapać. Uszy zaczynają się dziwnie łuszczyć. Dosłownie leci z nich skóra dużymi płatami. Kota robi się nieswoja, zaczyna się chować po kątach, mniej chętnie je. No to do weta. Wetka ogląda uszy, mówi, że nie umie postawić jednoznacznej diagnozy, ale na wszelki wypadek zapodaje w kark stronghold, bo to jednak wygląda, jakby tam się jakieś życie obudziło.
Kota coraz bardziej osowiała, coraz mniej chętnie je (wcześnie była niereformowalnym żarłokiem, któremu wydzielałam jedzenie). Widać, że schudła.
Do weta. Kota podrapana tak, że ma paskudne rany. Dostaje antybiotyk, bodajże cefalexin? w zastrzykach, bo tabletkę jej podać to horror. Płaty odchodzącej skóry widoczne są na całym kocie. Zeskrobiny idą do badań. Dziś były pierwsze wyniki z labu - pod mikroskopem nic nie widać, żadnego grzyba ni innego czorta. Ewentualna hodowla będzie 10-17 czerwca (czyli 3-4 tygodnie od pobrania). Kota jedzie na antybiotyku od 12maja. Jest jakaś poprawa - zaczęły się goić te paskudne zaognione rany. Przez ostatnie kilka dni odpadały płaty łuszczącej się skóry, złaziło to razem z futrem. Dziś wygląda to na moje oko tak, że nie zaczynają się łuszczyć kolejne. Kot ma mocno przerzedzone fotro, miejscami jest łysawa. Dalej smętna, niezbyt chętnie je. Od 2-3 dni jakby więcej pije. Wetka zadecydowała, że dalej podajemy antybiotyk - do niedzieli włącznie, w poniedziałek mamy się pokazać. Podobno bardzo niekorzystnie jest za wcześnie przerwać antybiotyk, bo jak objawy powrócą, nie zawsze potem chcą się znów ładnie wygasić. Wetka sugeruje wizytę u specjalisty dermatologa. Ja się zastanawiam, jaki to ma sens bez wyników z labu - bo chyba na oko to wiele więcej się wywnioskować nie da.
Hipoteza grzybica - też do mnie nie przemawia - bo pewnie załapałby to już drugi kot, a Gacek (odpukać!) zdrów jak ryba.
Zaczynam się obawiać, że to może być sprawa wtórna od jakiegoś innego schorzenia. Czy jakaś kocia choroba się tak objawia? Ktoś spotkał się z podobnymi objawami?
Wetka mówi, że w poniedziałek, jak Brombie się samopoczucie nie poprawi, zrobimy badania krwi. W sumie byłam nieźle zakręcona, bo nawewt nie spytałam, czemu nie dzis. Może to ze względu, że jeszcze mam jej robić te zastrzyki?
Jestem podłamana. Widać, że kotu jest źle. Cały czas siedzi w takim kocim przykucu, nie rozwala sie do spania, chowa się po kątach, coraz bardziej się boję, że to coś poważniejszego, co tylko objawiło się takim schodzeniem skóry i swędzeniem.
Macie pomysł, co mogę czy powinnam zrobić?
Z góry dziękuję za wszystkie podpowiedzi i wskazówki.