Dzięki Wam wszystkim za wsparcie.
Najgorzej było ostatniej nocy przy umierającym Jasiu.
Dziś juz powoli "odtajam".
Ale muszę Wam napisać jeszcze jedno, coś co mnie zastanawia.
Mam perską kotkę - Magdę. Cudowna kicia, która zawsze "matkowała" wszystkim przygarnianym przeze mnie kociakom. Tuliła, lizała, pozwalała ssać swoje sutki. Czasem nie można jej było odgonić od kociaków.
Gdy szóstka maluchów przybyła do mojego domu, zawołałam Magdę i pokazałam jej, że znów bedzie miała adoptowane dzieci. Nie miałam przecież pojecia o tym, że moga byc chore.
Magda nawet do nich nie podeszła. Obwarczała z daleka i ...poszła sobie. Nie próbowała nigdy wejść do tego pokoju, gdzie trzymałam maluchy.
Koty podobno wiedzą lepiej. Może ona od poczatku wiedziała o ich chorobie ? Szkoda, ze nie potrafiła mi tego powiedzieć....