hmm... jak dlugo beda w tymcz.?
nie zrozumcie mnie zle... te koty sa mi wyjatkowo bliskie. 'uratowalam' je (dzieki Jopop, ktora dala mi szanse

). one juz dosc sie nacierpialy, taki stres teraz, kiedy odzyskuja wiare w czlowieka... transport, domek tymczasowy, przeprowadzka... potem znowu miesiac nie dadza do siebie podejsc

boje sie. nie wiem, czy mi sie taka perspektywa podoba

to nie jest na ich nerwy (juz nic nie mowiac o moich).
dzis jestem wyjatkowo na towarzystwo zla, bo maja trzecia wpadke pod rzad (2 kubki, krople do oczu dla konia w szklanym opakowaniu, rozyczka wysadzona na noc z wazonu). poklocilismy sie rano. przepraszaly caly dzien. kocham je wszystkie bardzo (pomimo tych siuskow, kupek, zbitych naczyn...) i podobno milosc wlasnie jest taka: "pomimo", a nie "dlatego"...
nie chce dla nich nastepnego tymczasem
dziekuje Jopop, Pini i Wam wszystkim za wasze starania, ale w tej chwili nie jest najwazniejsze to, zeby zrobic z tymi kotami cokolwiek - one maja trafic na swoich ludzi. to ma byc prawdziwa milosc na smierc i zycie. moj domek tymczasowy bedzie je trzymal, dopoki to nie nastapi