CZarna sobota

same złe i bardzo złe wiesci

jestem załamana
Dziś byłysmy z Klementynką na rtg
wet mówi że są przerzuty, jeszcze chce to skonsultować z druga wetką
wet uważa że operacja nie ma sensu
węzły chłonne są zaatakowane, guz złośliwy,operacja rozległa, prawdopodobnie kotka utraciłaby władze w łapce
trzebaby naciągnąć mocno skórę żeby załatać miejsce ubytku, kotka jest chuda, mieli juz podobny przypadek, skóra pękała na szwach bo jej było za mało
wet mówi że nowotwory sa najbardziej zdradliwe, podstepne
kot może mieć dobre wyniki i dobre samopoczucie a on siedzi w środku i działa
można Klementynke ratować za wszelką cenę ale czy to ma sens? czy ma sens jej cierpienie, ból po operacji
wet mówi zeby pozwolić jej żyć dopóki ma apetyt, nie jest osowiała, w momencie pierwszych oznak bólu pozwolic jej odejść
tylko gdzie ona ma mieszkać?
w dodatku Larysa która miała już zaklepeny dom w Krakowie chyba znowu szuka swojego człwoieka
niespodziewnie wrócił jakiś członek rodziny który ma uczulenie na koty i jest problem z jednym który tam mieszka

mają jeszcze sie naradzić ale czuję że nic z tego
i nastepna kocia tragedia
w poniedziałek 5 maluszków idzie do bielskiego schroniska
urodziły się na terenie jakieś firmy, ktos je złapał i chciał utopić.
jeden z pracowników je uratował, zadzwonił do weta ale oni nie maja jak przetrzymać tych kotków, idą do schorniska
jeżeli beda jeszcze niesamodzielne to chyba je wet uspi, niestety, brutalna prawda
ja nie moge ich zabrac, gdyby jeszcze Larysa miała juz ten domek to moze...
może chociaż jednego uda sie uratować, jako towarzysza dla Maleńswta od Klementynki,
ja już nie mogę, nie wyrabiam, czemu te decyzje są takie trudne?
czy uspić Klementynke która jest już stara i śmiertelnie chora i dać szane jeszcze jednemu z tych maluchów?
