Cześć Wszystkim.
Nareszcie znalazła kafejkę internetową. Horror duże miasto, a problem.
Dużo mam do opowiadania, ale che zacząć od tego ,że jqk wychodzilam z domu ok. 1 godz. temu wszystko bylo OK.
Ale od poczatku. Jak wiecie dr Gierek powiedział,żebysmy przyszły o 13-tej. nawet sobie nie wyobrażacie jak się bałyśmy... nie wiedzialysmy czy Kruszylek żyje i czy operacja sie udała. Wchodzimy, a tam maluc najdroższy stoi na trzesacych się lapkac w kontenerku. Boże jaka ulga.... nie da sie tego opisać. Jak tylko nas zobaczyła koniecznie cciała wydostać sie z kontenerka i krzyczała w nieboglosy.
Nie był przy niej dr Gierka, bo operował jaiegos psiaka. Byl natomiast pan, który układal boazerię. powiedział, że operacja się udała i Dr chce z nami rozmawiać za godzinę.
Rzuciałam sie facetowi na szyję (jak głupia), ale to była najlepsza wiadomośc jaką mogłam usłyszeć.
Kruszynka im bliżej Niej bylysmy, tym bardziej krzyczała, demolowała kontenerek i koniecznie cciala wychodzić. Siadłysmy więc dalej, żeby na słyszała, ale widziała tylko z daleka. wtedy nie płakała.
Basia zjawiła sie , tak jak sie umowiłyśmy, zajrzła do Kruszynki, a po jakimś czasie Kruszynka, zaczęla się dziwnie zachowywać. Otworzyła pyszczek, jakby miała odruc wymiotny i przewrócła się. oczywiście zrobiłm panikę, dr Gierek kazał Ją przynięśż do siebie. O jak sie bałam, że jednak nie wszysko jest w porzadku.
Po jakimś czasie przyszedł inny lekarz(który towarzyszyl w operacji) i poiwedział,ze kotka czuje si swietnie, siedzi sobie i obserwuje.
Boże..... jednak wszysko dobrze, ucieszyłysmy się.
O 14-tej przyszedł dr Gierek, powiedział, że ma 2 wiadomości dobra i złą. Dobra to taka,że udała sie uratować łapkę, a zła, że jest to guz zlościwy (oby się mylił!!!). Powiedział, że ma nadzieje, ze usunął wszystkie guzki (aż do łokcia), ale nie mógl sięgnąć głebiej na splot barkowy, zeby nie uzkodzić naczyń. ma nadzieję, że tam guzów nie ma ....... MY TEŻ!!!!!
potem napisał jakie ma używac leki, i wydal dyspozyje mojej wet. jakie ma dostawac lei i kiedy.
Zapłaciłam 280 zł. Za 10 dni zdjecie szwów (nie wiadomo ile wtedy weźmie) i jeszcze leczenie w Czestochowie.
Basia zawiozła nas do domu i nawet nie chciała slyszeć o zaplacie.
BASIU NAJSERDECZNIEJSZE PODZIĘKOWANIA, JESTEŚ SPANIAŁA!!
Po powrtocie do domu najpiewr Kruszynka troce połaził, zrobila siusiu do żwirka,a potem juz nie miala siły i połozyla się.
Niestety jak wstała, zaczęła szukać Pusia. To było straszne, biegała po całym domu na chwiejnyc łapeczkac plakała i nawoływała. . Serce mnie bolało.... myślałam,ze umrę. Przecież to ,że sie jakoś trzymam, to tylko dlatego,ze jak płaczę to Kruszynka sie denerwuje.
Calą noc czuwałysmy, raz mama, raz ja kładłysmy się na chwile spać, a potem znowu pilnowałyśmy.
A, w międzyczasie Kruszynka próbowała skoków...... , taki piorun jest szybki, że zanim ją mama złapała, już była na ziemi. na szczęsście nic sobie nie zrobiła. Za jakis czas znowu skakała i wtedy, juz szczęsliwie. Polozyla sie na kanapie i tam juz była całą noc. Do ok. 24-tej płakała co jakiś czas z bólu, ale potem sie upokoiła. Mama naryła Ją kołderka i spała jak złoto. Nie chciała nic pić, próbowalam moczyć jej pysiu, ale nie była zadowolona.
Rano zjadła gotowaną wątrobkę drobiową (troszeczkę), pożnej jeszcze raz, a teraz śpi.
W międzyczasie próbowałysmy zalożyć pieluszke z dziurami, żeby nie lizala rany....... akurat sie udała, ledwo smok łazi, ale takic codów dostała. że szkoda słow. Poza tym nie wiemy jak dokładnie wyciąć pieluszkę, bo ranka jest pod paszką i na lpce (ktora ciągle próbuje lizać)
Mam nadzieję, że najgorsze za Nią. teraz ważne, żeby nie było przerzutów i żeby szybko doszla do siebie.
Jeju, nie ma mnie tyle czasu, jak się denerwuję.....
Po drosdze byłam w banu i chciałazm złozyc podziekowania następnym ofiarodawcom:
1. laksmi
2. M.
3. i kolejnemu anonimowemu, który wysłał pieniądze jako przelew z ROR
BARDZO WAM DZIĘKUJĘ obecnie otrzymałam 195 zł.
Jeśli jeszcze Ktoś mógłby mi pomóc bedę dozgonnie wdzięczna.
Dora, mnie nie przeszło, ja nie moge pogodzić się , ale nie płaczę ze wzgledu na Kruszynkę. Teraz chcę iśc do Pusiaczka, to na pewno, sie poryczę!
Dziekuje Wszystkim za słowa współczucia . To co czuje to najwieksza rozpacz jaka może być ...... przecież nikt sie tego nie spodziewał...... a biedactwo, tak strasznie umarło.... udusił się. Znowu ryczę.