joasssia pisze:
Adopcja kota i dziecka różni się jednak tym, że są takie okoliczności, gdy nawet najbardziej zatwardziały kociarz uznałby, że kota trzeba oddać w inne ręce. W przypadku dziecka nie ma takiej możliwości, bo adopcja jest usynowieniem, to dziecko staje sie MOIM dzieckiem. W swojej wielkiej miłości do zwierząt rozróżnijcie jednak, co jest czym.
A na marginesie ciekawe, że oddający koty do adopcji wolą, by czekały one długo (o ile orientuję się z ogłoszeń, pewnie różnie bywa) na dom, podczas gdy przekazanie kota z rąk do rąk pozwala na naprawdę szybkie rozwiązanie. Te wszystkie umowy uważam wciąż za skrajny brak zaufania (nie bez powodu widać w Polsce jest tak niski poziom zaufania społecznego) i zakładanie złej woli. Jakbym chciała kota zamęczyć, to bym sobie złapała na podwórku, litości.
Prawo mówi, że z ważnych powodów zarówno adoptowany, jak i adoptujący mogą żądać rozwiązania adopcji.
Ale to taka ciekawostka

Aha, w prawie nie można adoptować zwierzęcia.
Można zawrzeć umowę kupna, darowizny, w niektórych przypadkach dzierżawy...
O umowie decyduje jednak treść, a nie jej nazwa.
Co do reszty: Wiele było przypadków wzięcia zwierzęcia ze schroniska i okrutnego zamęczenia.
viewtopic.php?f=1&t=153652
I psy:
http://www.faktykaliskie.pl/wzial-psa-z ... -na-smierc
Ale to przykłady skrajne.
Większość "humanitarnie" zostawia na ulicy, jak zwierzak się znudzi.
Ja nie mam zbyt wielu wymagań - najbardziej kontrowersyjne to mieszkanie lub dom, może być kwaterunkowe;)
Jednak chipuję i podpisuję umowy darowizny zwierza, tak bym wiedziała do kogo idzie. Taki futrzak nie jest anonimowy już.
Fatka pisze:więc jestem szeregowa sklepowa na minimalnej krajowej. Cóż, co by nie było, będę wlec futra ze sobą. Nie każdy wynajmujący pozbędzie się zwierza, gdy chałupa mu się wykruszy- ale wiem, że osoby zajmujące się adopcjami wróżkami nie są, nie przewidzą.
Fatko, ubiegaj się o mieszkanie komunalne. Ono pewniejsze niż wynajem na wolnym rynku
