Gaja sobie spokojnie trwa.
Chyba nie cierpi, w każdym razie sporo chodzi, chętnie je - tym bardziej że chyba steryd poprawia jej apetyt, więc ma z jedzenia dużo przyjemności, wróciła do swojego rytuału czyli gdy jestem w łazience to ona - smyk na pralkę i pije wodę z kranu. Mamy tylko umowę że nie wolno jej samej zeskakiwać, musi poczekać aż ją zdejmę.
Jedyną oznaką jej ciężkiego stanu jest silne wodobrzusze - ale po gwałtownym przybraniu na początku - teraz się trzyma jednego poziomu.  
Myślę że nie dokucza jej na tym poziomie bardziej niż spora otyłość albo zaawansowana ciąża u innych kotów.
Teraz - oby udało się nam utrzymać ten stabilny stan jak najdłużej.
Bo w razie jakiegokolwiek pogorszenia - nie mamy już żadnych opcji. 
A właściwie - mamy - tylko jedną.
No ale - jakoś żyjemy póki co 
