uroki posiadania dzieci
O 3 pobudka, w sumie dziwne, zazwyczaj budziły po 4, ale może to dlatego, że niespokojnie śpię, bo męczy mnie katar.
Oczywiście trzeba towarzystwo odsikać i nakarmić. Siusiają już same. Wrzucam całą czwórkę do kuwety. Idę przygotować mleko. Wracam - jedna z panienek właśnie nasikała na łóżko. Częściowo na poduszce mokra plama.
Samo jedzenie to Pikuś, pan Pikuś. Karmię największego, najbardziej drapieżnego malucha. Zuzka w tym czasie usiłuje wyrwać butelkę z ręki, wbija opazurzone łapki w mój biedny, obolały kciuk. Żarłok chwyta smoczek w zęby, denerwuje się, że nic nie leci, kopie. Zuza wczepiona w moją rękę szamocze się, usiłując wyrwać siostrze smoczka. Mam dość, zabieram butelkę, daję Zuzi. Teraz chwila spokoju. Dwie pozostałe dziewuszki nie są tak drapieżne.
Koniec karmienia. Jeszcze tylko zmiana pościeli i można pójść spać. O 6 kolejna pobudka...