Z wątków powyżej widać, jaką mam kumulację myśli i emocji. Kot w schronisku mnie zauroczył, baby z M1 przeraziły wizją ciężkiej i nieuleczalnej choroby wszystkich kotów z azylu (jednocześnie stresując wciskaniem swoich kotków, równie potrzebujących i ślicznych jak wszystkie inne przecież...), wetka z azylu odmówiła badań miejscowych kotów, równolegle Milenka zaczarowała mnie na foto, chciałam więc jeszcze ją zobaczyć przed decyzją. Ale jak zaczęłam robić kocie zakupy online to mój domowy komputer zrobił mi cssss i padł (być może grzebiąc ze sobą mój pracowy dorobek i wszystkie fotki z kilku lat

Czekam, jak rozwinie się sytuacja. Przygotowuję dom na kota, czaję się na weta z Piłsudskiego, żeby zarezerwować termin na wizytę ze zwierzem, którego jeszcze nie mam i nie mam pewności co to będzie za kot...
Przepraszam za zamieszanie, chyba za dużo chcę naraz, a wszechświat daje mi sygnały, żebym wyluzowała.
Dziś czekam spokojnie na info o ewentualnym transporcie na Rybną, jeśli się uda to jadę i gadam z wetką, jeśli się nie uda, chciałabym jeszcze zobaczyć Milenkę. No i muszę spróbować rozkręcić laptopa, bo serwis dopiero jutro, a może sama dam radę...
Dobra, uspokajam się, oddycham głęboko i przestaję świrować z okazji zbliżającego się zakocenia
