Anja pisze:Będziecie jutro u dr Jagielskiego, jego spytaj o radę w temacie szczepień i wszystkiego co Cię niepokoi.
Czekam na relację po wizycie.
I już Ci współczuję, bo kot bez śniadania, to
Kot-Bardzo-Zły 
.
Zawsze głodzę swoje solidarnie, nawet jak jeden ma badania, nie je nikt (czytaj: pozostałe koty, ja i mąż), żeby nie drażnić poszczącego

Tasio to kotuś o anielskim charakterze. Żaden tam bandyta i rozrabiacz. Jakby rozumiał, że życie swoje zawdzięcza przypadkowi (mieszkał na peronie zadupiastej stacyjki kolejowej, bez dostępu do poczekalni, a zbliżała się ostra zima). Teraz, gdy on ryczy z bólu, nigdy nikogo nie ugryzł i nie zadrapał. Wizyty u lekarza znosi ze spokojem. Nie panikuje, gdy wokół krzyki, psy, wstrętne zapachy. Daje się transportować bez problemu, sam wchodzi do klatki (inna sprawa, że na stole u lekarza nie chce z niej wyłazić). Tak naprawdę on ma jakiś wyższy cel i rozumie coś więcej, niż czuje, bo po tym ogromie cierpienia nie stracił ciekawości do życia i chęci do obcowania i pieszczenia się z właścicielami.
Kiedyś jego ulubioną pieszczotą było stawanie na tylnych łapach i wyciąganie przednich w kierunku mojej twarzy. Zawsze przy tym wypuszczał pazurki, ale nigdy nie wbił mi żadnego w skórę ani w ubranie.
Teraz już niestety nie może tego robić, bo łapy odmawiają posłuszeństwa.
O ile wiem, niektóre dzieci onkologiczne zachowują się w podobny sposób.
On poradzi sobie bez śniadania i nawet nie poprosi o jedzenie - mimo iż miał głodową przeszłość.