Nowy domek zadzwonił już o 8 rano .... padłam na serce zanim odebrałam (pierwsza myśl .. że coś się stało, albo że mam natychmiast odebrać kota... ) A domek dzwonił z z informacjami, cobym się nie denerwowała

No więc jest tak: Fenix nie daje się im dotknąć: warczy, syczy ...pazury itp. Ale Pani nie była tym specjalnie przejęta... Póki co dostał swój pokoik, zbudowali mu za kanapą jakieś dwupiętrowe legowisko...na noc został do niego wyeksmitowany Pan mąż (tzn do pokoiku, nie do legowiska

), żeby się kot przyzwyczajał...Fenix łazikuje po pokoju (tyle dobrze), siedzi na parapecie, wygląda przez okno, w nocy było sio i kupka

Od wczoraj nic nie zjadł (ale ja go zawiozłam najedzonego gdzieś około 17), więc dzisiaj rano Pani Ela stwierdziła, że w jej domu nie będzie się plątał żaden głodny kot, ubrała się przeciwpancernie (rękawice kuchenne, "kufajka" itp), zapakowała go w kocyk i nakarmiła strzykawą (pierwszy raz w życiu

), podobno początkowo mocno się awanturował, ale potem mu wyszło, że nic to nie da, więc się uspokoił. Od czasu do czasu Nowi przychodzą do niego w odwiedziny, ale go nie zaczepiają, a on nie ucieka, ale i nie podchodzi ... Oby "zaskoczył" w nowym domku... najważniejsze, że póki co Państwo nie są przerażeni jego "humorami"...A mój Patałaszek odżył natychmiast, taka szczęśliwa, że nie ma już rudzielca w domu...demoluje mi chałupę z radości (aktualnie wszystkie 4 wiszą na balkonie na siatce... czy ktoś może wiem, jaki "kocioudźwig" ma siatka Trixie ?

.