Trzy kociaki bezpieczne.
Jeden rudzielec w swoim nowym domu, Jaś wędrowniczek i Minizołza w łazience u Agalenory.
Więcej kociaków nie pozwolono mi zabrać... W ogóle miałam dziś nie zabierać kociąt, mimo wcześniejszych ustaleń, bo malutkie. Ale Minizołzie oczko się spsuło, więc trzeba było zawieźć do weta. A potem to już przecież nie ma sensu, żeby wracała do piwnicy. A samą tak zabrać niedobrze... No i udało się wziąć trójkę. Resztę kociaków mam wziąć w piątek albo w sobotę (przynajmniej taka była umowa na dzień dzisiejszy).
W lecznicy zadałam wetce podchwytliwe pytanie "w jakim są wieku?" Zostały ocenione na dwa miesiące

A mają 4,5 tygodnia

Wetka nie chciała uwierzyć, zęby im oglądała dokładnie. Kociaki jak byki, nie ma co.
Początkowo wszystkie te kocięta, które dziś zabrałam, miały trafić do nowych domów (Jaś jako tymczas), ale nastąpiły problemy komunikacyjne. Z potencjalnym domkiem Minizołzy na spokojnie pogadam jutro. Z nowego domu rudzielca mam obiecaną relację mailową jutro po południu. Trochę mi szkoda kociaka, został sam, bez mamusi i bez rodzeństwa

Mam nadzieję, że szybko pokocha swoich opiekunów. Są bardzo przejęci i na pewno zrobią wszystko, żeby małemu było dobrze.
Teraz tylko drżę o trójkę kociaków, które zostały w piwnicy. Żeby nic im się do piątku nie stało, żeby Zołza ich nie wyniosła, żeby się nie rozchorowały...
Potrzymajmy za nie kciuki, są potrzebne.