Piekne macie koty
Melduje moje wychodzace koty
Misiaczek najchetniej wychodzilby 5 razy dziennie, a Sisiulka jak ja najdzie.
Po stronie polnocnej domu jest duzy teren z zielenia, wzgorzami i skałami - tam maja swoj raj i swoje kryjowki. Na poczatku byly tam troche gnebione przez osiedlowe koty, ale odkad urzadzilam w podworku stolowke dla okolicznych kociambrow, to z koniecznosci obcowania ze soba jakos sie dogaduja.
Od strony poludniowej jest ulica. Nigdy nie wychodzimy tymi drzwiami, tam jest teren zakazany. Zeby do niej dojsc z podworka, trzeba obleciec dookola kilku domow obok. Jakos do tej pory nie zapuszczaly sie na gore, na ulice, i mam nadzieje, ze nadal tak bedzie.
Wychodza od 2 lat. Rozne miewaja przygody w plenerze, niektore z nich opisalam w naszym watku
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=5418&start=0
Poza domem sa zwykle od pol do 2 godzin. Potem wracaja na obiad. Schodze po nie na podworko - czasami juz czekaja przed drzwiami, a czasami musze zawolac, i przybiegaja z radosnym piskiem zaraz albo za chwile. Czasami musze sie przebiec i wyciagac je z kryjowek, albo leza plackiem na rozgrzanym sloncem kamieniu i nie chce im sie ruszyc doopcia

Ale po max paru godzinach i tak maja dosyc biwakowania.
Na myszy i inne nie poluja, a wrecz przeciwnie - uciekaja az sie kurzy

Do ludzi tez niebardzo podchodza. Nie lubia i juz, co mnie bardzo cieszy.
Poczatkowo mialy byc kotami niewychodzacymi. Az przyszla wiosna...
Mialam trzy swiaty z podjeciem decyzji, wypuszczac czy nie. Niebezpieczenstwa sa, jak wszedzie, choc w mniejszym natezeniu niz to, co opisujecie. Ale sa, jestem tego swiadoma. Moga wpasc pod samochod albo do morza, moga dostac lanie od innych kotow albo spotkac sie z okrucienstwem. Moze dopasc je pies... wlasciwie tej opcji boje sie najmniej; kiedys widzialam Sisiule, jak uciekala przed psem na drzewo - nikt jej nie dogoni.
Gdyby byly trzymane caly czas w domu, nie mialabym (
ja) tych rozterek i niepokojow.
Mnie byloby z tym lepiej.
Ale nie moge im tego zrobic. Swieze powietrze, swoboda, zielen, zapachy, przygody - moim kotom jest to potrzebne do szczescia. Jesli jest wyjatkowo brzydka pogoda czy jakies prace na zewnatrz, i przez kilka dni nie wychodza, zmieniaja sie w marudne i osowiale stworzenia.
To tak jak ja
Gdyby mnie zamknieto na zawsze w domu, to bym dostala swira.
Ale gdybym mieszkala w bardzo ruchliwym miejscu, to pewnie bym sie nie odwazyla ich wypuszczac, mimo wszystko.
Kilka rad dla opiekunow kotow wychodzacych, opartych na naszych doswiadczeniach:
- Zanim zaczniesz kota wypuszczac, przetrzymaj go w domu przez przynajmniej kilka tygodni. To go troche uspokoi, i zrobi z niego troche "ciepla kluche", ktora na trawke i owszem, ale chetnie wroci do miski i miekkiego kocyka, a poza tym nie ma ochoty i odwagi na zwiedzanie dalszych terenow. Wiem, ze nie dotyczy to wszystkich kotow, ale u moich sie sprawdzilo;
- Nie ucz kota reagowac na "kicikici". Wolaj go po imieniu. Jezeli bedzie przychodzil na "kicikici", to kazdy moze go przywolac. Nie pisz tez imienia kota na obrozy, tylko swoje, i tlf, adres, itp. Obcy jest obcy, a obcy przywolujacy kota w ten sam sposob, co Ty, moze kota zdezorientowac i wpedzic w tarapaty;
- Na obrozy podaj dobra sume, jaka ew. dobry znalazdzca otrzyma za odprowadzenie kota do domu. W skrajnym wypadku moze mu to uratowac zycie;
- Obroza z gumka, zeby zawsze mogl sie z niej wysunac, w razie zahaczenia czy zawieszenia;
- Po powrocie do domu zawsze cos milego, chetnie najbardziej atrakcyjny posilek dnia, i duzo pochwal za dobre sprawowanie;
- Dla wlasnej wygody: jezeli masz taka mozliwosc, dobrze jest, kiedy wychodzenie odbywa sie o mniej wiecej tej samej porze, i jest jedna z szeregu codziennych rutyn, np. miedzy czesaniem i obiadem. Wtedy jest szansa, ze powroty do domu tez beda planowe, i ze bedzie mniej rozdzierajacych scen pod drzwiami o innych porach dnia i nocy.
Tutaj jest Misiaczek na łonie natury
Nie mam fotki Sisiuli w plenerze
