Dostałam wczoraj maila od faceta, który adoptował ode mnie Filemonka, że mam się z nim skontaktować. Wieczorem zadzwoniła jego żona mówiąc, że kot psoci i chcą go oddać. Napisałam maila żeby facet wytłumaczył mi o co chodzi, bo żona nie była w stanie. Oto co mi odpisał:
Nie mam zamiaru już usuwać z mebli rzeczy których jest możliwość stłuczenia i z górnych półek,żona i dziecko nie chcą go oddawać lecz to jest moja decyzja nie odwracalna.
Kot który jest wykastrowany powinien teoretycznie być spokojny i leniwy,błędne myślenie .Zaczął mi już za skórę zachodzić ,uszkodzonymi słuchawkami kablami od ładowarek
łażeniem po meblach stole,nic nie mogę zostawić na wierzchu.Więc żonie dałem ultimatum zwrot według umowy adopcyjnej lub druga wersja natychmiastowe zawiezienie do schroniska.
Mięliśmy kota wcześniej rasy MAINCOM i nie miałem obaw przed zostawieniem go w domu,a tu nie wiem jak wrócę co znowu będzie zniszczone uszkodzone potłuczone pogryzione.
Dla mnie jest to sytuacja męcząca i stresująca,więc termin 2 tygodni w mieszkaniu z niszczycielem nie wchodzi w grę .
Mam 1 pokój, który wynajmuję, a w nim 2 koty w DT, nie mogę wziąć trzeciego. Kot nie może tam zostać ani chwili dłużej. Pomóżcie mi
