Anda pisze:Coś chyba ciocia Amika zgubiła się gdzieś
Nie zgubiła się, tylko z czasem krucho

, a jak już go znajdę to miau mi tak muli, że mało mnie szlag nie trafi
Erin pisze:Aniu, czekamy na fotki

Już daję
Musiałam trochę posprzatać dysk, bo nie miałam gdzie zrzucić zdjęć. Trochę tego mam i trudno się z niektórymi rozstać.
To tytułem usprawiedliwienia mojej niesłowności
Snejki dalej w domku nie sypia, wrócił chyba na stare śmieci do szopy, w której się urodził.
Rano głodny i stęskniony wita dziewczyny pod drzwiami albo na parapecie. W ciągu dnia biura prawie nie opuszcza (no czasem za potrzebą ale najczęściej wraca biegusiem). Niestety ok. 18-tej pani sprzątająca wyprasza go z biura (czasem nie jest to takie łatwe).
Raz przez zapomnienie nocował w księgowości i na szczęście prezentów nie zostawił

.
Dzień spędza na spaniu, darciu papierów, mizianiu się i pchaniu się dziewczynom do talerzy ze śniadaniem albo na kolana

.
Trochę łazikuje po biurze, ale jak tylko jakiś men pojawi się na horyzoncie, kocio znika za biurkami.
Próby ośmielenia do facetów nic nie dają. Wrzeszczy i sadzi się z pazurami, bardz źle muszą mu się kojarzyć i chyba nie prędko się przełamie

.
Natomiast kocha dzieci (pamięta pewnie córcię mama007). Pani Ewie, która zastępuje sprzątaczkę nie dawał się do siebie zbliżyć, ale jak raz przyszła ze swoją pociechą, to opędzić się od niego nie mogli i od tamtej pory p. Ewa też jest „ludziem” Snejkiego

.
Obiecane obrazki z pracowitego dnia Snejkusia
Łapusie czarniusie buraska Snejkusia
Femka pisze:Dymuś jest piękny.
Kot o takim umaszczeniu kojarzy mi się jako bardzo niezależny i raczej ostry, a nie przytulanek. To po trójce prawie dzikich dymniaków, jakie miałam w ubiegłym roku na tymczasie. To cud, że przeżyłam

I tu na szczęście Cioteczki przewidywania się nie sprawdziły
Dymek to już MÓJ kot. Jeszcze udaje, że jest dziki ale kiepsko mu to wychodzi

.
Codzienne mięsko swoje zrobiło, najpierw coraz bliżej mogłam podejść, potem nakarmiłam z ręki i miziałam podczas jedzenia.
W ubiegłym tygodniu odważyłam się wziąć go na ręce. Burczał w środku ale agresji zero

.
Potrzymałam na kolanach i ogrzałam trochę, a potem pozwoliłam zejść i pogłaskałam na ziemi.
W piątek były takie fikołki i nadstawianie brzucha, że byłam w szoku

. Na zdjęciach widać te jego wygibasy.
Koleżanka psiara wzięła jego zdjęcia, bo podobno jej kolega ma zamiar się dokocić. Byłoby fajnie, bo to przepiękne kocisko. Jeśli nie to jeszcze trochę się pozaprzyjaźniamy i dobierzemy się do klejnotów

.
Dymuś akceptuje Snejkiego, ale nasz burasek to straszny tchórz. Podchodzi do Dymka tylko w mojej obecności. Szkoda, że się nie zakolegowali.

Mam nadzieję, że się zrehabilitowałam ilością fotek

.
Reszta w albumach na fotosiku

Edit: naprawiłam wtórny analfabetyzm
