Perełkę przyniesiono do schroniska pod koniec maja, z podchowanymi kociakami, brudnymi jak nieboski stwór. Poszły szybko do domów, udało im się. A ta bida siedziała w trójce już ponad dwa miesiące. Na początku przychodziła, prosiła o głaski, ale po kilku tygodniach już nawet nie patrzyła w stronę człowieka jak się wchodziło do boksu. Nawet lepsze jedzonko nie potrafiło jej zachęcić do wyjścia z kosza czy innego miejsca, w którym przesiadywała. Musiałam jej sama szukać, podtykać miseczkę, wtedy jadła. W sobotę po dłuższych poszukiwaniach znalazłam ją na wybiegu, siedziała w koszyku ze zwieszoną głową, a ja już miałam atak serca, że coś złego się dzieje

Będą mieli z niej pociechę, to kochana, słodka kotunia. Packa zresztą też
