Iza,naprawdę dziwny ten nowy kot
A tak serio - biedna sunia,zawsze mnie to wkurza jak czytam że ktoś wywiózł gdzieś zwierzaka. Takiego to ja bym wywiozła i w samych gaciach (albo i bez) w lesie zostawiła
Mam nadzieję, że wszystkie Twoje zwierzaki się dogadają.
Justynko-jeśli będziesz miała okazję to próbuj złapać i obłaskawić. Przy czym wydaje mi się, ze jeśli poziom dzikości tego bąbla byłby podobny do czarnej zębatki to czarno widzę adopcję. Ale jeśli byłby reformowalny to domek brzmiał naprawdę nieźle.Nie wiem tylko czy Pani będzie skłonna czekać (czy znajdzie sobie kota gdzie indziej

- myśleli o kocie od dawna, teraz w niedzielę mają urodziny córki no i...
RAPORT Z JUROWIECKIEJ
Wczoraj, wracając z Izą włamałyśmy się na Jurowiecką

ale kotów nie zastałyśmy.
Natomiast dziś poszłam tam po 15.
Boszzz, dramat.
Kociaki widziałam wprawdzie tylko dwa (szaraczki) ok. 3 m-cy. Dzikawe,podchodziły na wyciągnięcie ręki,jeden nawet zjadł z ręki. Przy odrobinie szczęścia dałoby sie złapać. Tylko trzeba by toto pooswajać przez kilka dni po złapaniu. Obok siedziały grzecznie dwa oswojone duże czarne koty i pod mięsnym czekały na ścinki.
Lokali mamy jednak narazie mało, bo cały czas myślę o tych maleństwach ze stadniny (jest nawet jedna wstępna chętna, ale jeszcze nie została dokładnie przeegzaminowana) Ale Justynko, jeśli możesz kogoś zmolestować wziął je oba (lub jednego nawet) to byłoby cudownie. Teraz może awaryjnie do Ani do stodoły...-tam przynajmniej byłyby na oku.
Oto dwa Jurowiecki:
Ten gość pokazał mi język !!!! Cóż za brak wychowania....
Ten ma takie smutne oczęta, takie dziecko wojny
Prawdziwy dramat to duże koty. Naliczyłam ponad 10 sztuk !!!! W tym przynajmniej 3 podejrzanie grube kotki
Niektóre chudsze,inne grubsze. Ze dwie czarne kotki jakby przed chwilą wywalone w domu. Jakby były głodne dałyby się złapać,ale nie bezpośrednio-raczej do transportera-zasadzki. Jeden tegoroczny ok 5 miesięczny "pingwinek" z paskudnym kocim katarem.
Zapewne są tam karmione, nie są wychudzone. Dziś rozmawiałam z karmicielką (ponoć przychodzi codziennie przed 16-karmi je niedaleko kibelka na stadionie)-sypała im antybiotyk do jedzenia, więc jakąś namiastkę leczenia mają.
Pani narzekała na handlujących, że ponoć te koty prześladują -ale myślę, że nie jest aż tak tragicznie, zwłaszcza, że nie one nie podchodzą do ludzi. Realnym zagrożeniem byłoby tu otrucie.
Pani skupiła się niestety na narzekaniu niż szukaniu konstruktywnych rozwiązań

Ale nie miała nic przeciwko sterylizacji. Więc będziemy miały co robić...
A oto duże kicie:
Szylkretka-minę ma tu nieszczególną, ale w realu jest piękna:
Stołówka:
No i co my z tym zrobimy?-ktoś wie, do kiedy stadion ma działać? Bo są sprzeczne informacje-jedni twierdzą, że tylko miesiąc, inni, że do końca następnego roku. Jakby tylko miesiąc to problem jest naprawdę poważny.