ryśka pisze:Ja bym jeszcze nie wypuszczała na Twoim miejscu Klary z klatki. Najpierw niech zaufa Ci na tyle, że głaskanie w klatce nie będzie się wiązało z jej stresem, niech sama zacznie w klatce dopominać się o Twój dotyk i czekać na niego. Karm ją z ręki, jak najczęściej. W ten sposób szybciej osiągnie postępy.
Wypuszczona, jeśli będzie uciekać, chować się, zostanie "podłóżkowym" kotem na dużo dłużej.
Niestety prawdopodobnie nowy opiekun będzie musiał przejść jeszcze raz wszystkie te etapy.
Kciuki też zaciskam

Ryśko, w myślach mi czytasz
Wczoraj po południu wyciągnęłam Klarcię zza łóżka i po krótkiej sesji miziankowej na rękach (nie chciała być dłużej) dałam ją do klatki. Nałożyłam jedzonko do miseczek, świeżą wodę i poszłam do kuchni. Jak wróciłam jedzonka nie było

.
Wieczorem zrobiłam jej sesję miziankową w klatce. Odpięłam zaczep, położyłam się na podłodze, jedną ręką podniosłam górę klatki, drugą ręką przysunęłam budkę z Klarą jak najbliżej i głaskałam, głaskałam, głaskałam, no i mówiłam do niej, podobno to też ma znaczenie. Głaskałam po główce, łapkach przednich, tylnich, czasem nawet po brzuszku. Chyba jej się podobało bo zaczęła mruczeć. Głaskałam tak długo, dopóki umiałam utrzymać tą górę z klatki, może z pół godziny to było.
Dużym postępem jest też to, że Klarusia je nawet wtedy, gdy ja jestem w pokoju, nie czeka na noc, gdy będzie całkiem cicho. Ważne, żeby jej nie podglądać przy jedzeniu czy wizycie w kuwecie bo zaraz zmyka do budki.
Dzisiaj zrobię tak samo no i całe dwa dni wolnego przede mną, więc będę miała dla niej więcej czasu.
Jak to nie pomoże to poproszę Cię o kropelki dla niej.
Karmienia z ręki nie próbowałam ale dzisiaj spróbuję, zobaczymy, dzięki za radę.