No, to mam zdrowego kotka

W trakcie sprawdzania czemu kroplówka tak wujowo schodzi (okazało się, że przestało iść w żyłę i zrobił się krwiak), Cyzio wyrwał mi się i czmychnął. Z wlewnikiem nadal podpiętym do wenflonu

W trakcie kiedy ja łapałam butelkę, z której lało się dziurą po wyrwanym wlewniku, on zadekował się pod łóżkiem.
Potem tylko musiałam rozebrać narożnik, wydłubać kota i odczepić od niego wlewnik. Oraz wenflon, wiszący już tylko na plastrze, bo żyłę dawno opuścił był.
Zostałam obsyczana od góry do dołu.
Chyba lepiej się czuje, c'nie?
