Wiecie co...jest taka metoda samoloeczenia ( i nie tylko), nie pamietam jak się nazywa, BS chyba, polegajaca na przykładaniu głowy do dłoni. Ciepło generowane przez dłoń pobudza w mózgu procesy odpowiedzialne za regeneracje chorych narzadów...metoda ta podobno z powodzeniem stosowana jest u ludzi i zwierzat. O ile pamiętam, przeciwskazaniem sa tylko rany pooperacyjne i blizny...podstawowa zasada w tej metodzie to brak kontaktu innej częsci ciała leczacego niz dłoń z ciałem pacjenta..czyli nie mozna trzymać główki kota np. trzymajac go na kolanach. Zwierzęta podobno chetnie sie temu poddaja i spod dłoni odchodza same kiedy poczuja ze dość...ja bym spróbowała..o ile nie kłoci sie to z energia bioterapeuty...
P.S Strasznie się cieszę że jest szansa dla Marysi ale...ta woda utleniona troche mnie przerazila...a nie popali jej bebenków?
