eeeeeehhhhhhhhhhh.... druga noc bez Dudusia upłynęła....
wstawię parę fotek Dudusia i filmy, w tym film z 3 dnia jego pobytu w klinice - nie chciałam tego wczesniej robić, żeby nie grać na ludzkich emocjach szukając mu dt, bo na tym filmie widać jaka to była bida....
Domek jest w porzo, inaczej bym Dudka ne oddała, jeśli ktoś chodzi za kotem krok w krok do 6 rano z jedzeniem i kuweta, żeby maluch wiedział co gdzie i jak to chyba dobrym domkiem jest? Zresztą w umowie adopcyjnej napisałam, że domek ma dbać o dobre samopoczucie Dudka
Ale ja jestem w kontakcie z Calzą, śledzę losy Kruszynki z forum i dlatego tak bardzo się boję tego co stres robi z kotami
Zoe w domu rozkwita bez Dudusia - znowu śpi ze mną, mizia się, ociera niesamowicie, mruczy, no znowu mnie kocha po prostu

A ja znowu widze jak ona jest malutka i chudziutka... Snieguła szuka Dudka, sprawdza miejsca, gdzie lubił się chomikować, i bardzo głośno krzyczy! I tłucze się z Zoe
A ja cały czas myślę o Dudku - mam taką wielką ochotę przytulić się do jego okrągłego brzuszka, on był taki cieplutki, tak ślicznie pachniał.... mmmmmm................ zawsze łatwo traciłam głowę dla brunetów...
Dzięki dziewczyny, słowa wsparcia bardzo pomagają.... Dzisaj o 12 dzwonię do domku Dudka - tak się umówiłam. Jutro albo pojutrze odwiedziny
i może porwanie?
Tymczasa kolejnego na razie nie mogę wziąść - po prostu musze wyjść z długów. Dudek wcinał po kilka saszetek mokrego dziennie, zrujnował mnie

300 g w ciągu max 2 godzin ladowało w jego żołądku. nie mogłam mu ogrniczac jedzenia, bo inaczej odpędzał od misek moje kotki.... zresztą na Dudka nie było mocnych jeśli chodzi o żarcie ....
Zajmę się teraz sterylką kotek z okolic Zytniej, które rozmnażają się cały czas.

Niedługą idę z wizytą do miejscowej kociary - mam andzieję, że ona pomoże mi w akcji
