lidiya pisze:Buraska nadal u nas.
Bedziemy jej szukac domu, ale musi wrocic do strauszki bo nie mamy jej gdzie trzymac.

Buraska zostanie w fundacji. Kicia jest trochę niepełnosprawna i nie może być wychodząca. Jest jednak głucha, ma problemy z równowagą - niewielkie, ale widać, że porusza się inaczej, niż koty ze zdrowym błędnikiem, panicznie boi się wysokości no i ma usuniętą śledzionę. Martwiłyśmy się tylko tym, że nie mamy możliwości trzymać jej w osobnym pomieszczeniu, a stado zwykle prześladuje koty nie do końca "normalne", słabsze. Jednak Buraska całkiem nieźle sobie radzi. Póki co, zajmuje fundacyjną łazienkę (po wyprowadzce maluchów z tego samego podwórka) i wypuszczamy ją na spacery po fundacji, kiedy tam jesteśmy. Koty oczywiście interesują się nią, chcą sprawdzić, kto to nowy. Buraska jednak nie da sobie w kaszę dmuchać i potrafi trzymać ciekawskich na dystans. Zostaje więc jedno pytanie: czy z czasem koty zaspokoją swoją ciekawość i przestaną się nią interesować, czy będą ją cały czas prześladowały.
Maluszki dziś przeprowadziły się z fundacyjnej łazienki i wc do innego pomieszczenia. Nadal doleczamy oczka - jest już o wiele lepiej. Kociak, o którym myślałyśmy, że zostanie niewidomy, ma jeszcze tylko trochę wysunięte trzecie powieki. Poza nim jeszcze 3 kociaki mają do intensywnej pielęgnacji po jednym oczku.
No i dziś w końcu za trzecim podejściem, udała się następna akcja łapankowo-kradzieżowa u staruszki, a właściwie szantażowo-kradzieżowa. Niestety nie da się już po dobroci. 2 nasze wizyty spełzły na niczym; raz dowiedziałyśmy się, że niektóre kotki uciekły, a inne poszły na wróbelki, a za drugim razem udało się tylko psiknąć frontline niektórym kotom.
Dziś oczywiście stały tekst - koty uciekły na zawsze albo poszły na wróbelki. Okazało się, że te wróbelki, to w kuchni staruszki.
Lidka złapała Białaskę bez oczka, która była wcześniej u nas, do transportera i powiedziała, że jeżeli pani chce Białaskę, to tylko jeśli możemy zabrać inną kotkę. Poszły razem do pokoju zapakować kotkę, po czym Lidka wyszła po transporter z Białaską i powiedziała do mnie: Idę teraz do pokoju podać zastrzyk i kropelki do uszu, chwilę to potrwa, kuchnia jest otwarta i siedzą w niej koty......
Tym sposobem mamy następne 2 kotki, u żadnej nie ma widocznej ciąży, więc jeśli jutro nie będzie naszego weta, na zabieg pójdą w poniedziałek.
Starsza pani nie zapytała nawet o buraskę, tylko coś jej się przypomniało, że zabrałyśmy kiedyś 4 kociaki, tak więc jak wypuścimy złapane dziś kotki, będzie to wielki plus w pertraktacjach z nią, dodatkowo na korzyść działa też fakt, że Lidka za każdym razem przywozi karmę
ufff, chyba krok do przodu