O matko... padam na ryj... chyba się walnę na chwilę, jeśli mam po południu gdzieś iść...
Rano zadzwoniła do mnie karmicielka, z którą rozmawiałam ok. rok temu i twierdziła wówczas, że ona karmi 3 koty i że wszystkie są ciachnięte. Zadzwoniła, bo znalazła mój numer w budce do karmienia kotów (położyłam tam wczoraj kartkę dla karmicielki). Okazuje się, że oprócz tamtych 3 karmi też i to stadko, tylko jakoś mi o nim nie powiedziała... Generalnie pani trudna w kontakcie, choc jak najbardziej za kastracją. Na szczęście znalazłam też drugą karmicielkę - SUPER sympatyczną i sensowną, złapałysmy dziś razem 2 kotki (jedna ciężarna, druga nie), a jutro o 6.30

umówiłyśmy się na łapanie tej grubej beczki i wszystkiego innego co się da. Ona bardzo chce bym łapała też kocury, tylko chyba zwolna zaczynają mi się klatki przepełniać... muszę dziś policzyć ile mam klatek...
Jedna kotka ma małe na pewno, ma dokładnie wylizany brzuch. Nie wiadomo gdzie, podobno mają ok. miesiaca. Pani ma ich poszukać. Kotka wlazła mi na kolana. Zamkneła się też 3 razy w łapce, więc musiałam ją przymknąć w transporterze, bo uniemożliwiała łapanie innych kotów. Jakby ktoś chciał dorosłą czarną kotkę, to polecam... byłą domowa, wyrzucona... zresztą ta gruba beczka marmurkowa też była domowa, wyrzucono ją jak zaszła w ciążę...