a wiec tak...
w sobote byla u nas z wizyta domowa Pani Ula..
Dyzio ma sie dobrze..lapki w bardzo dobrej formie (minelo 1.5 tygodnia)..
natomiast popelnilismy bardzo powazny blad wychowawczy i rehabilitacyjny...
Dyzio byl izolowany od Moli(zeby mu krzywduy nie zrobila), lezal sobie na fotelu co spowodowalo, ze mial malo miejsca do ruszania i zabawy i zaczal sie czuc jak krolewicz, ktory zrobi siusiu jak go zaniesie sie do kuwetli a zje tylko z reki...
Zaczal szczezryc sie na Moli- bardzo mu sie nie podobalo jak pies sie do niego zblizali.
W piatek musielismy wyjsc wieczorem, wie cdyzio nie byl glaskany, miziany i przytulany..w sobote byl "bardzo smutny"- jask sie okazalo przyczyna bylo zbyt male zainteresowanie krolewiczem...
w sobote Dyzionek zostal ulokowany wygodnie na kocyku kolo grzejnika...dostal zabawki...i bardzo sie

zdziwil co sie dzieje..
za to Moli byla przeszczesliwa, ze moze Dyzia polizac..(a i jeszcze jedno, Dyzio sie nie ruszal i mial problemy z zalatwieniem sie, wiec zaleceniem bylo, zeby Moli wylizala brzuszek- co skutecznie uczynila

)
Dyzio juz sie przyzwyczil, ze speda czas na podlodze, co nie znaczy, ze mu sie to podobalo

no coz...
Zrobil sie bardziej ruchliwy nie do konca chyba jest zadowolony, ze Moli ma do niego dostep..no ale trudno...musza sie nauczyc od poczatku ze soba funkcjonowac

..
Dostalismy Ossopan i Arnice 9CH...
Dyzio dzis bez problemu sam wszedl do kuwetki i zalatwil obie "sprawy"--co prawda mial problemy z wyjsciem i ubrudzona lapke..ale to przejsciowe problemy techniczne
Jestem bardzo zadowolona z wizyty Pani Uli...nie mialam pojecia, ze mozemy niezle narozrabiac

zwlaszcza jesli chodzi o stosunki miedzy zwierzakami..