Czuję się upomniana i melduję się. Jesteśmy, jesteśmy, niestety dziecię w szkole muzycznej tak jakby pożera nam większość wolnego czasu. Ale teraz są wakacje
Z Bonziem i Maciuniem jesteśmy już ponad półtora roku.
Bonzo nadal tak średnio raz na dwa miesiące musi nalać pod drzwi, tak żeby nie wyjść z wprawy. I zaczął dzwoniec jeden zwiewać nam na klatkę schodową, niemal przyprawiając o zawał psa sąsiadów (takie jakieś bydle ogromne, o wyglądzie lwa) Pies odmawia schodzenia po schodach jeśli siedzi na nich Bonzo. Bonzo rzecz jasna nic nie robi. Tylko patrzy

Sposobem na ucieczki znalazły się kontrolowane spacery - tzn jak Bonzio o 22 drapie w drzwi i piszczy to wychodzę z nim na te klatkę. Najpierw idzie powąchać pod drzwi sąsiadów z góry którzy mają czarnego kocurka, potem sąsiadów z dołu (od czarnej kotki) potem idzie zostawić swój zapach na drzwiach od psa i wracamy do domu

Na dole są podwójne zamykane drzwi, więc ja jestem pewna ze jest bezpieczny, on zadowolony, że był pozwiedzać

Maciek oczywiście próbuje dzielnie wystawić łepek za próg ale na najlżejszy szmer zwiewa pod wannę.
Maciek nadal jest kotem o bardzo małym rozumku i bardzo dużej upierdliwości porannej - ostatnio odkrył że jak mnie poliże w zagięcie kolana to się zrywam z krzykiem. A skoro się już zerwałam to mogę dać jeść nie? Poza tym uwielbia polować na muchy, po czym taką upolowaną przeżuwa i wypluwa, przeżuwa i wypluwa i tak pół godziny potrafi. Ćmy podobnie. Bonzo tradycyjnie patrzy na niego z politowaniem.
Z chłopakami żyją bardzo dobrze - tzn Maciek pozwala sobą froterować podłogę, a Bonzowi spodobało się spanie na wysokościach na łóżku piętrowym z Michem.
Zdjęcia wrzucę wieczorem
